Faktycznie dziwnie rośnie... Zastosowałabym cięcie na wzór tego, jakie robię w sadzie. Jest tu trochę za dużo gałęzi, zaznaczyłam na żółto mniej więcej jakie końcówki bym ścięła, żeby drzewo się zagęściło. Wyprowadziłabym przewodnik (
P) z tego silnego pędu najwyższej gałęzi, poszukałabym wyższą podpórkę (może metalowy pręt) i przymocowałabym ten pęd, skracając go jednocześnie na czubku, aby tworzył kolejne piętro (mam nadzieję) rozgałęziających się pędów. Jeśli po cięciu nadal będzie wyrastał jeden pęd z cięcia to cięłabym do skutku, jak czasami robię u jabłonek, kiedy nie podoba mi się to co wyrosło w sezonie. Tych pędów jest tak dużo, że nie zaznaczyłam wszystkich, tylko te najbardziej rzucające się w oczy. Do tego wycięłabym pędy słabe, chore, krzyżujące się lub rosnące równolegle przy sobie zostawiając to słabsze. Ważne przy wyprowadzaniu przewodnika jest przycięcie innych pędów, które mogłyby mu zagrażać i konkurować z nim o przywództwo, dlatego inne równie długie lub dłuższe pędy trzeba skrócić częściowo, mocno lub całkowicie. Podobne foto poglądowe z książki, tyle że tam jest przewodnik naturalny.
LUB
Można zrobić koronę bez przewodnika w podobnym zamyśle jak na zdjęciu (książka: Wszystko o cięciu drzew i krzewów Helmut Pirc). Niestety w książce nic nie było o glediczji, dlatego pomysły są improwizowane, tak jak mówi serce i odrobina doświadczenia w cięciu roślin w sadzie
![Smile :)](./images/smiles/icon_smile.gif)
Bynajmniej gdybym miała takie drzewo u siebie (może, jak dobrze skiełkują), to cięłabym właśnie tak. Tym bardziej, że cięcie dobrze znosi.
Dodam jeszcze coś dziwnego o nasionach. Parę dni temu mąż na moją prośbę zebrał strąki spod drzewa w Poznaniu. Były bardzo zakurzone, aż mnie kręciło w nosie jak je łuskałam, więc włożyłam je do wiadra z wodą, celem oczyszczenia. Ku mojemu zdziwieniu... woda zaczęła się pienić! Strąki muszą zawierać naturalne saponiny
![Smile :)](./images/smiles/icon_smile.gif)
Do tego jeśli woda dotarła do wyściółki przy nasieniu, ta zaczęła zmieniać konsystencję w galaretę, a nasiono nieznacznie stawało się miękkie. Zrobiłam kolejny eksperyment, kiedy zauważyłam, że część nasion ma na okrywie takie spękania (zdjęcie), włożyłam je do filiżanki z zimną wodą na próbę do wieczora. Okazało się, że większość nasion spęczniała, jakby była po zlaniu wrzątkiem lub skaryfikacji. Jutro włożę je do ziemi i zaczekam, czy ta metoda sprawi, że skiełkują ;) Podejrzewam, że spękania wywołał mróz, co ułatwiło przedostanie się wody do środka.
![Obrazek](http://images62.fotosik.pl/681/0ce887a2dad743ddmed.jpg)