Dziękuję Wam, kochane dziewczynki, za życzenia ... czuje się jak solenizantka
Teraz o Bolku! Otóż, ze względów ekonomicznych, postanowiliśmy ( a raczej M. mnie ubłagał), że zamiast płacić za każdą randkę kozią z kawalerem, taniej będzie tegoż kawalera zakupić a potem przeprowadzić ubój lub odsprzedać. Długo sprzeciwiałam się temu pomysłowi i teraz wyjaśnię dla czego. Po pierwsze, obawiałam się, że będzie śmierdzieć wszystko naokoło łącznie z mlekiem, serem, naszymi ciuchami i skórą ( bynajmniej tak słyszałam od ludzi ) teraz skłaniam się ku temu, że ci
ludzie pewnie słyszeli to od
ludzi którzy słyszeli

Po drugie, naczytałam się na forum kozim, jakie problemy mają posiadacze kozłów: kozły są agresywne, nie posłuszne, rozrzucają, tłuką i niszczą wszystko co ich otacza, potrafią tak tłuc w ścianę murowanej obory, że w końcu ją rozwalą, już nie powiem o żłobach lub wiadrach do pojenia, które właścicieli kozłów muszą codziennie reperować lub robić ze stali zbrojonej it.d. dla tego większość hodowców trzyma kozłów uwiązanych na stałe łańcuchem (zresztą kózki też

), no i po trzecie, nie mieliśmy absolutnie miejsca/boksu gdzie moglibyśmy go ulokować. M. niestrudzenie zarzucał mnie argumentami "za" a ja twardo upierałam się na "nie", i nagle los sam rozstrzygnął "być albo nie być". Właściciel naszego dyżurnego
kawalera powiadomił nas, że chce go zabić albo sprzedać a muszę powiedzieć, że to był jedyny kozioł w promieniach 30 km. ... nie mieliśmy wyjścia, musieliśmy kupić
Ale gdzie go ulokować??!! Padło na część kurnika! Zamknęliśmy jedne wewnętrzne drzwi w kurniku na stałe, tym samym rozdzielając go na dwa osobne pomieszczenia i zamiast jednego mieszkania M3 uzyskaliśmy dwie kawalerki

, oczywiście wymusiłam na M. obietnice pod groźba karalną, że pozbędziemy się tego osobnika najszybciej jak tylko będzie możliwe, co M. uroczyście mi obiecał. Lokal załatwiony, teraz część higieniczno - estetyczna! Oczywiście ... jak by inaczej

kozioł był baaardzooo zaniedbany, ale cóż, zdążyłam do tego się przyzwyczaić, prawie wszystkie kozy które do nas trafiały były w podobnym stanie czyli: 1. obcinamy bardzo zaniedbane paznokcie/racice, 2. wycinamy kłaki/kołtuny z sierści, 3. kąpiemy, używając prawdziwego szarego mydła z Ukrainy (w Polsce dla czegoś już go nie produkują), 4. Odrobaczamy,podając specjalną emulsje do pyska, 5. Likwidujemy wszelakie pasożyty, które skaczą po sierści jak konie, wcierając w sierść jakis specjalny i bardzo śmierdzący specyfik od weterynarza, czasami zabieg trzeba powtórzyć lub zrobić zastrzyk podskórny (zależy od stadium zaniedbania) No i ... tadaaam! Kawaler gotowy do przyjęcia haremu!
Powiem Wam, że już jak kąpałam go i robiłam inne zabiegi to zadziwił mnie swoją pokorą i takim jakimś, dziwnie ufnym spojrzeniem

Cały czas przysłuchiwałam się, czy nie tłucze w ściany, rano zajrzałam do niego z myślą, że zobaczę potłuczone wiadro, popsuty żłob i dziurę w ścianie. Nic z tych rzeczy! Woda wypita ... wiadro nie przesunięte ani na jotę, żłob calusieńki i o dziwo ... ściany też całe
Ale przyszedł czas pokazać siebie z drugiej strony! Panienki czekają! I tu nasz Bolek też nie zawiódł! On jak zobaczył tyle pań .... jak zaczął sikać naokoło siebie, potem z premedytacją, bardzo celnie i dokładnie obsikał swoje nogi, wydawał przy tym takie dziwne dźwięki z krtani, które kozom chyba się spodobały bo wyglądały na zakochane od pierwszego wejrzenia

... a potem kolejno i sukcesywnie, w ciągu tygodnia obsłużył wszystkie kózki.
No i cóż ... delo sdelano, zamieściłam ogłoszenie "sprzedam kozła" ... nikt nie chce ... trzeba likwidować ... kurom miejsca już mało ... związaliśmy mu nogi ... położyliśmy go na bok ... stoję z nożem w ręku ... a on tak leży spokojnie i się patrzy na mnie, tymi ufnymi oczami. Słyszę z tyłu M. stęka, mi serce bumka, mówię: Mareczku, jego nie potrafię, zakochałam się! M. jakby tylko na to czekał, ucieszył się, chociaż głośno powiedział tylko: No to jak uważasz. Ale wiedziałam, że kamień jemu spadł z serca tak samo jak mnie.
Bolek jeszcze przez miesiąc mieszkał/spał (bo cały dzień był na pastwisku z kozami) w kurniku, tymczasem M. skończył apartamenty dla kóz, wyszły super! Wyglądają jak z obrazka jakiegoś rancza w Teksasie

Nie mam fotek, jak zrobię, pokaże.
Reasumując. Stwierdzam, że mamy wyjątkowego kozła, ponieważ: Nie jest agresywny, nie rozrabia i nic nie psuje, nie śmierdzi, w stosunku do ludzi jest wyjątkowo łagodny i posłuszny, jest bardzo dobrym reproduktorem.
