Czytam powyzsze posty i tak zastanawialem sie, które u mnie rosliny w ogrodzie sa upierdliwe, tzn. takie, z którymi trzeba walczyc i czasami traktowac je jak chwasty, czyli wyrywac i siup na kompost. Jednak to nie znaczy, ze ich nie lubie

Kwestia gustu i niestety zmusza to do zmian w ogrodzie, przearanżowania, odmłodzenia roślin tudzież obdarowywania nimi znajomych

. Często jest tak, ze szkoda nam wyrzucic bo własnie lubimy te rosliny, a że sa ekspansywne cóz taka ich natura. Ja np. nie wyobrażam sobie wiejskiego ogrodu bez jaśminowca, lilaka, floksów, rudbekii nagiej, złocienia właściwego, maku orientalnego, wiązówki różowej czy konwalii. Sa to rosliny ekspansywne, ale nie ma problemu z ich wyrwaniem. Cudny zapach i bujne kwitnienie nie odstraszają mnie
Sa jednak takie rosliny, które mimo wszystko raz wypróbowalem i wiecej ich nie posadzę. Dlaczego? Bo zwyczajnie jakoś nie zaraziły mnie swoja urodą. A sa to :
1. liliowiec rdzawy
2. kokorycz wielkokwiatowa
3. wierzba mandzurska
4. tojeść pospolita (zdecydowanie ciężka do wytepienia)
5. żywotnik
Sa też rosliny, których wolałbym unikać: podagrycznik, nawłoć, rdest sachaliński (ten to dopiero chwast), rdest wężownik, brzoza (notorycznie wyrywam siewki), cyprys nutkajski, sumak octowiec, modrzew (brudzi jak żadne inne drzewo i nadaje sie tylko gdzies pod lasem) czy wierzba mandzurska. Wierzbe proponuje sadzić z daleka od ogrodu z bylinami. Najlepiej gdzies pod płotem. Kiedys miałem taka brzoze, pieknie rosła była gęsta. I tak rosła, ze bedąc krzewem miała ok 3 metrów średnicy. Zajmowała znaczną część ogrodu. Cóż mój błąd i trzeba było ja w końcu wyciąć. Kiedy wycialem trzeba było jeszcze wyrwac pień, śr. ok 20cm. Obciałem korzenie, pień ładnie wyrwałem, ale dojrzałem korzeń, który był dośc spory i pomyslalem, ze jego tez wyrwę. No i wyrwałem. Ciągnął sie przez połowe ogrodu, a wynik tej walki wygladał jakby przeszedł kret mutant. A ja zadyszany, spocony i czarny jak świeta ziemia.

Juz wiecej nie posadzę wierzby mandżurskiej.
Czasami mam zagwostkę czy posadzic roslinę mimo jej naturalnego ekspansywnego wzrostu. Taka rosliną jest np. barwinek. Miałem kiedys barwinka w pólcienistym miejscu, tak mi sie rozrósł, ze odrywałem go z ziemi jak bym zdejmował dywan. Oczywiście z ziemią i innymi roślinami gołwnie cebulowymi. Nad barwinkiem jeszcze pomyśle.
Jest tez jeszcze tojeść rozesłana. Bardzo ładna płożaca bylina i obcie kwitnie w słońcu. Mam ja posadzoną na kaskadzie. Jednak nie kontrolowana włazi wszędzie nawet do wody na głębokość 80 cm w głąb tworząc podwodny świat tojeści. Mimo wszystko nie zrezygnuje z niej i jak na razie panuje nad ta rosliną. A tak wygląda, prawda, że ładnie?
Jest jeszcze mozga trzcinowata. Trawa bardzo szybko sie rozrasta i wymaga szcególnej kontroli podobnie jest z bambusem czarnym. Jednak ze względu na ich urode jeszcze sie pomęczę

Podobnie ze snieguliczką czy tawułą billarda.