Witajcie kochani w Mikołajki
Szkoda tylko, że pogoda paskudna. Ksawery - jaka szkoda, że takie ładne imię męskie, jedno z moich ulubionych , nosi okropny orkan. Jechałam do pracy z duszą na ramieniu. Ja jadę do głównej drogi taką drogą gminną, więc o 7 rano byłam pierwsza i na odcinku 1 km zbierałam większe gałęzie, częściowo przymrożone. Dodam, że ja mieszkam na końcu tej drogi, a najbliższy sąsiad 800 m przede mną, czyli na początku. Gorzej było, jak wjechałam na zadrzewioną ulicę główną. Pełno połamanych gałęzi, wiejące, wyjące wręcz powietrze, miałam wrażenie, że chwilami nie panuję nad kierownicą. A do tego zacinający śnieg. No, masakra jak mówi syn. A po pracy było tak samo

I jeszcze musiałam pojeździć po mieście, bo teściową kazali zabrać ze szpitala. No, ja im się nie dziwię. Bo co zdrowa baba tam będzie siedziała.

Oczywiście żarcik, ja nie mogę na mamusię eMa narzekać, bo bym zgrzeszyła okrutnie..
Jadziu, Basiu, Grażynko, Marysiu, Agnieszko - aage, Agnieszko - Agness, Marysiu - strasznie Wam dziękuję za słowa, które napędzają we mnie wenę twórczą, które zachęcają do działania. dziękuję
Iguś - tak, kupowałam ją jako sosnę himalajską, i chyba to jest to. Miałam na nią chrapkę, podoba mi się ta jej subtelność..
Elu - a może jednak się uda zakwitnąć hiperkowi?
A jak nie, to na Nowy Rok jak znalazł piękny kwiatek w zaśnieżony światek

Ale mi się porymowało
Małgosiu - Małgolinko - ja mieszkam za Świeciem 2 km, w kierunku na Tleń. Tak mam fajnie, że do serca Borów Tucholskich mam 30 km. A do Igi zaglądałam, owszem , owszem. Czekam na wiosnę
Pauli - ja nie wiem, ale tylu komplementów to ja w życiu nie otrzymałam. dziękuję oczywiście Tobie bardzo
A to brzoza, widok z córci pokoju, pokazuję ją, bo dzisiejszy wiatr przyginał ją tak, że już myślałm, koniec, bo brzozie. na razie stoi.
A tu wiadomo, relacja z parapetu
