Arabelko,
Moniu,
witajcie moje kochane
dzięki, że wpadłyście na moją działkę, co to domku,to ogólnie jestem zadowolona, z jednym ale...Panowie chyba mieli dużo roboty albo byli bardzo niedokładni i nie poczekali aż porządnie wysuszy się drewno. W niektórych miejscach kapała żywica (chyba w dwóch czy w trzech), no i kurcze gdzieniegdzie szparki w łączeniu się desek. Wiadomo, drewno nie jest równe, poza tym jeszcze ruchy drewna też są przewidziane...no ale ja to taka, która by chciała mieć wszystko na tip top i się dlatego na początku trochę wkurzałam. A to trochę okna były nieszczelne....Wszystko moja złota rączka M, po kolei naprawiał, to, co nie zrobili panowie. Ja należałam do takich klientów troszkę upierdliwych, no ale wychodziłam z założenia, że jak płacę to wymagam

i dwa razy przyjeżdżali naprawiać to, co źle zrobili. W gruncie rzeczy po pracach mojego M, jestem obecnie bardzo zadowolona. Domek sami z mężem ocieplaliśmy. We wrześniu, jak jeszcze jeździliśmy na nocki na działeczkę, to normalnie spaliśmy bez żadnego grzejniczka. Także super
Wiecie dziewuchy...ja nie miałam jeszcze nic do czynienia z warzywkami własnej uprawy (podobnie jak Ty - Moniu). Te pomidory na parapecie i to jeszcze jesienią to zupełnie spontaniczny eksperyment. Czy się uda? Nie wiem, ale przynajmniej to dla mnie taka cząstka działki w mieszkaniu

Zobaczymy czy coś z tego będzie, na bieżąco będę relacjonowała

A jeszcze jedno, co do tej ręki do roślin, to z perspektywy czasu, choć mam ich mało, ale coś w tym musi być, bo ładnie mi wszystko rośnie, kiedy coś przesadzam, pikuję to zawsze się przyjmuje
ściskam mocno i uciekam, muszę dziś dużo spraw załatwić. Pewnie zawitam dopiero jutro, do miłego

Jutro, może uda mi się wrzucić kilka fotek, tego, co znalazłam w magazynku - piwnicy...na działeczkę jak znalazł
