Dzięki,
Jaga, za pożyteczne życzenia

przydadzą się bardzo...bo zaczynają się remonty. o czym trochę za chwilę...
Edyta, no tak, my to przynajmniej możemy mieć pretensje do pierwszych właścicieli naszego domu i ogrodu, bo oni rzucali w ziemię wszystko co mieli - kamienie to drobiazg - śmieci, butelki, żużel, jakieś żelastwo...ciągle coś wykopujemy
Basiu - mamy taki plan, żeby rowery uruchomić...co w moim przypadku - uśmiejesz się - nie jest bagatelką...Otóż ja nauczyłam się jeździć na rowerze dopiero z dziesięć lat temu

i w dodatku mało ćwiczę tę umiejętność, więc wiosną się okaże, czy tego naprawdę się nie zapomina...
Pat - skalniak już mam...i kamienie duże artystycznie porozrzucane na rabatkach takoż

i obrzeża niektórych rabat z kamieni...a one się wciąż mnożą

brakuje mi już koncepcji na dalsze wykorzystanie...
A co do całkowitej przeprowadzki na wieś - to wiem już jednak, że nie; długo snułam na ten temat mrzonki, ale jest parę okoliczności, które każą spojrzeć na to realnie (m.in. trudna do rozwiązania sprawa ogrzewania)) - a poza tym...no cóż, oboje wkraczamy powoli w smugę cienia i musimy się w perspektywie liczyć z tym, że kiedyś możemy nie dać już rady tak pracować w ogrodzie i sadzie; poza tym perspektywa mieszkania na starość "daleko od szosy" nie jest jednak najlepsza...właśnie wczoraj rozmawiałam z sąsiadką mieszkającą tu w mieście piętro niżej, są starsi od nas o około 10 lat i kilka lat temu sprzedali dom na wsi i przeprowadzili się tutaj...
Ruda- chyba tak właśnie będzie...a właściwie już jest

lato na wsi, zima w mieście
Wczoraj padał deszcz...więc prawie cały dzień spędziliśmy na doprowadzaniu mieszkania do stanu używalności; oj - daleko jeszcze, daleko i w dodatku jakby im dalej tym gorzej
I teraz nastąpi przegląd i bilans całokształtu.
Kuchnia - prawie ok, brakuje tylko rolety w oknie, powieszenia lampy i obrazków i chyba w jednym miejscu trzeba będzie położyć szkło na ścianę, ale to już późniejsza perspektywa.
Przedpokój - ok to on nie jest i nie będzie, bo są w nim szafy, które mi się nie podobają i płytki podłogowe - także samo; no ale na razie jest, jak jest (zobaczymy potem), trzeba by tylko wymyślić coś w sprawie futryn drzwiowych, bo drzwi wprawdzie wymienione, ale futryny stare, "blokowe", malowane farbą i strasznie kolą w oczy...trzeba je jakoś zamaskować...
Sypialnia - prawie w porządku; tu dla odmiany są rolety, ale w oknach nic poza tym...muszę jednak dobrze przemyśleć, co ma być...może rolety rzymskie? Brak żyrandola.
Pokój duży czyli tzw. salon

również prawie w porządku; okna jak wyżej - są rolety, a poza tym też muszę pomyśleć (nawiasem mówiąc rolety do wymiany, są w wyjątkowo upiornym, jaskrawym, zielonym kolorku). Niestety na razie pokój nieco zagracony, bo stoją w nim dodatkowo wszystkie obrazy z całego mieszkania, które zawisną na ścianach...trochę tego jest...
Pokój tzw. biurowo-gabinetowy, zwany roboczo graciarnią (co oddaje w pełni jego stan) - tutaj totalna porażka: meble wprawdzie stoją, ale poza tym mnóstwo nierozpakowanych pudeł (głównie książki, płyty i różne segregatory, teczki itp.), mnóstwo narzędzi, kabelków, śrubek i wkrętów. Oczywiście okna gołe, nawet bez rolet.
No i na koniec łazienka i toaleta - tu niby wszystko jest...ale przy bliższym zaznajomieniu wyszły na jaw różne ukryte wady - spod wanny cieknie, sama wanna zdecydowanie do wymiany (jest to teoretycznie wypasiona wanna z hydromasażem...a praktycznie zardzewiałe wszystkie dysze i kurki...no po prostu nie zdecydowałabym się na położenie się w niej). a poza tym w obu pomieszczeniach higieniczno-toaletowych unosi się specyficzny fetorek, który nie znikł nawet po dokładnym wyszorowaniu wszystkiego, co wyszorować się dało, więc tylko hydraulik może tu pomóc - już został umówiony na przyszły tydzień. W łazience poza tym okienko do wymiany - juz zostało zamówione.
No i tak - rozpisałam całe mieszkanie
A do tego jeszcze dodam, że w przyszłym tygodniu zaczynamy dawno planowany ciąg dalszy remontu na wsi...ale to już materiał na kolejne opowiadanie...
