Ojojoj!
Dzięki Wam za tyle gratulacji!
Nie spodziewałam się...
Judytko!
Już odpowiadam.
Konkurs oczywiście nie polegał na tym, żeby zająć najlepszy czas. Bo każdy jechał tym czym miał, a samochody były różne.
I dlatego wśród staruchów nie można wyznaczać konkurencji opierającej się o najkrótszy czas przejazdu. To nie formuła pierwsza.
Chodziło o to, żeby przede wszystkim dojechać. Do ręki dostaliśmy itinerer, to taki rodzaj mapy opartej na strzałkach i pomiarze prędkości. Wikipedia doskonale to tłumaczy:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Itinerer
Trasy oczywiście nie znaliśmy i trzeba było obserwować okolicę, liczyć metry i skręcać tam, gdzie kazano. Dodatkowo trzeba było odpowiadać na pytania organizatorów związane z trasą, typu "co po tej drodze nie może jeździć" albo "jak nazywa się pobliski las", jak również przyporządkować zdjęcia obiektów spotykanych na trasie a wydrukowanych w itinererze do kilometrów. Dla mnie to nie nowość , bo na takie rajdy jeździłam kilkukrotnie, zwykle Syreną bosto. Po raz pierwszy pojechaliśmy garbim.
To jest zwyczajnie fajna zabawa,możliwość spotkania znajomych i generalnie miłe spędzenie czasu.
Kinga!
W Tarnowie nie byliśmy nigdy. A mało to takich garbusów w kraju.
Nolinka!
Ten storczyk, jak mi koleżanka doniosła, to Brassia.