Jesteś pewna, że to wełnowce? Wydaje mi się, że są one mniej ruchliwe, ale może się mylę
Po pierwsze, musisz wymienić podłoże i wyparzyć lub dokładnie umyć doniczkę i osłonkę (lub wymienić na świeżą, jeśli takową posiadasz). Następnie trzeba wymyć roślinę. Nie miałam nigdy na storczykach, ale kaktusy szoruję szczoteczka do zębów, a w najgorszych zakamarkach żeber wydłubuję wykałaczką. Moczę też w Ludwiku. Roślinka musi wyschnąć, a potem dajemy do nowego podłoża i obserwujemy. I obserwujmy często, bo jak zostawimy roślinę na długo, to plaga może się odnowić. I ważne, żeby roślinę odseparować i myć łapki po takich zabiegach. Często nawet na ubraniu możemy przenieść szkodniki na inne rośliny.
Jak tylko coś widzimy, to nawet zwykłe fizyczne usunięcie jest wskazane, bo zawsze to te kilka osobników do rozrodu mniej. Za częsta wymiana podłoża wstrząśnie rośliną. Nie można tak co chwilę tego robić. Wymień raz i poczekaj. Gdy roślina się przyjmie do nowego podłoża, a nawroty będą to proponuję oprysk i zwyczajne zwracanie uwagi. Ja siadam z lupą i dokładnie oglądam.
Czy jednorazowy oprysk wystarczy? To zależy od nasilenia inwazji, ale raczej nie.
Pracy z tym jest, jak duża inwazja, ale jeśli to cenna roślina, to warto trochę swojego czasu poświęcić.
Mi się udało zwalczyć wełnowce na opuncji opryskiem, podlewaniem trutką i cotygodniowym oczyszczaniem roślinki ze szkodników przez cały sezon.
Obecnie walczę z wełnowcami na echinopsisach

Postanowiłam wypróbować dłuższe moczenie w gorącej wodzie. Widziałam już w tym wątku, że doświadczenia hodowcy mają pozytywne z tą metodą. Mam nadzieję, że i mi się uda.