Witajcie Kochani

Często czytam ten dział bo jestem taką cichą wielbicielką róż i choć rzadko piszę, to dzisiaj chcę was prosić o dobre rady...
Załamałam się dzisiaj widokiem moich różanych krzaczków

Cały sezon były praktycznie bez opieki bo w związku z chorobą mojej mamy musiałam przeprowadzić się do innego miasta... Po powrocie zobaczyłam swoją działeczkę w opłakanym stanie niestety

Praktycznie wszystkie krzaczki róż z czarna plamistością w stadium zaawansowanym (czarne kropki na prawie wszystkich listkach, dużo opadło), końcówki pędów obumarłe (nimułka i bruzdownica), dosłownie żaden krzaczek nie kwitnie
Choroby zaatakowały praktycznie wszystkie moje róże w różnych częściach ogrodu, także takie które dotąd uważałam za terminatorki... Louis Odier, Bonica, Heritage, Stadt Rom, The Fairy itd... Wszystkie krzaczki liczą sobie trzeci sezon i są naprawdę w opłakanym stanie

Ja wiem, że to moja wina bo zostawione były cały sezon bez opieki, więc nienawożone, niepodlewane, niepryskane

ale powiedzcie mi proszę, co teraz z tymi biedakami robić, żeby w przyszłym sezonie choróbska nie przywlokły się z powrotem??? Kupiłam naprędce preparat score, ale czy oprócz skażenia środowiska przyniesie to jakikolwiek efekt teraz? W jaki sposób zminimalizować prawdopodobieństwo powtórzenia się tych chorób w przyszłym sezonie?? Co byście zrobili na moim miejscu? Bardzo proszę o rady bo jestem załamana
