Ech ... nikt nie obiecał, że będzie lekko, czasu brak, doba za krótka przynajmniej o kilka godzin ... ale na takie WASZE posty to już muszę odpowiedzieć
Ania - wsiania fajny nick

, do Wrocławia sery jeździli systematycznie pod czas wakacji, gmina w której mieszkam jest agroturystyczna, sporo turystów było, właśnie, z Wrocławia no i jakoś jeden drugiemu przekazywali i wyjeżdżając kupowali sery nie tylko dla siebie ale również dla znajomych i znajomych - znajomych

Teraz biznes "turystyczny" się skończył i na razie "kontrabandy", jak mawiają moi znajomi którzy zabierali sery wracając do Niemiec, do Wrocławia nie przewiduje
Gosiu witamy na FO!! Cieszę się, że przyczyniłam się do tego, że przestałaś być incognito ... czyli zaczynasz nowy etap w życiu

bo FO wciąga człowieka, jak ruletka hazardzistę

A z tym porządkiem na ogrodzie to jest tak ... na początku, oczywiście staramy się zrobić zdjęcie po dwóch minutach jak skończyliśmy pielić i warzywniak wygląda żurnalowo, ale po jakimś czasie ( mówię o sobie) zaczęłam traktować ten wątek jak coś w rodzaju dziennika, a przecież w dzienniku opisuję się życie, raczej, bez retuszu, a mój warzywniak, podwórko i życie codzienne ... ech co tam dużo gadać ... czasami potrzebowało by porządnego retuszu

Ale jest tak jak jest ... i pewnie tak być powinno!
Na ten rok limit wyjazdowy chyba się wyczerpał, bo jakoś rozjeździłam się ostatnio. Wracam i nie wiem w co ręce włożyć, nie mówiąc już o popisaniu sobie w spokojności na FO. Ostatni mój wyjazd to wizyta u dzieci, wnusia wciąż kradnie moje serce i chyba już całkowicie należy do niej. Teraz dopiero rozumiem, dla czego moja babcia miała łzy w oczach jak przyjeżdżałam do niej w odwiedziny, sama się wzruszam na widok Lilianki ... tak strasznie ją kocham
Ostatnio głównym tematem dnia były śliwki węgierki i brzoskwinie, narobiłam ( jak mi się wydaje) na trzy lata ... ale z moim M. nic nie wiadomo, czasami ma fazę na coś jedno, na przykład przez miesiąc co wieczór życzy sobie ziemniaki pokrojone w plasterki i usmażone na słoninie ... może tak się stać, że będzie wcinał chleb z dżemem kilka razy dziennie

to wtedy moja spiżarka opustoszeje wcześniej
Remont domu ( tego większego) w tym roku się nie ruszy, niestety, oczywiście z braku tego co zawsze ... czyli finansów. No cóż, kolejna zima w naszym "schronisku", cieszę się, że przynajmniej już z wodą bieżącą ... a dom? Pożyjemy, zobaczymy ... może w przyszłym roku
Mamy z eMem nowe PLANY życiowe!!

Ale są jeszcze w zarysach, dopiero od kilku dni poczytuje na ten temat, napiszę o tym następnym razem. Teraz idę, może zmobilizuje M, żeby jakoś, chociaż troszkę, posprzątać podwórko ... bo Wy sobie nie wyobrażacie jaki mamy rozgardiasz wszędzie, o dziwo mężczyznom to jakoś wcale nie przeszkadza a bynajmniej mojemu. Wszędzie są wraki jakichś narzędzi rolniczych, stare szafki kuchenne, drabiny, szmaty, butelki, puszki i td. Muszę chodzić po podwórku zygzakiem, żeby nie obić się o jakiegoś grata

Aaaaaaa!!!!
No to sobie się wykrzyczałam, idę bajerować eMa .