Dostalem w ostatnim czasie od cörki "
Kroniki wariata z kraju i ze swiata" pana Wojciecha Manna - pierwszorzedna lektura. Polecam, chociaz nie kazdemu ten typ humoru moze odpowiadac. Ale mnie juz wstep do ksiäzki wydal sie byc doskonalym, a potem jest tylko lepiej.
Na biurku lezy juz w pogotowiu, gotowa do otwarcia "
Jeden moze, drugi nie" autorstwa pana Janusza Weissa. Fragmenty juz przeczytane, ale na calosc przyjdzie czas pod koniec lata.
Cholerny swiat, ledwo czlowiek wyjechal i juz mu przywozä z Polski ksiäzki autoröw o germanskobrzmiäcych nazwiskach.
Gdyby nie wyszperany stary egzemlarz "
Bez piör" Woody Allena, mozna by tak sädzic.
Oooo nie

. Przeciez Woody Allen nazywa sie Konigsberg. Czuje sie osaczony.
Prosze o polecenie jakiejkolwiek pozycji autorstwa Kowalskiego, moze byc szmira, moze byc ramota, moze byc nawet artykul w "Poradniku majsterkowicza". Trzeba wracac do korzeni bo inaczej przyjdzie mi pic z Wedrowyczem.
Tylko jak jest po niemiecku Wedrowycz? I czy on moze tutaj chodzic po lasach? Czy mu w skladnikach Umweltschutz nie namiesza?
I mam do oddania za totalnä darmoche dwuskladnikowy tomik "
Czlowiek do wynajecia" "
Wyspa" autorstwa pana Marka Gaszynskiego. Jak on pieknie prezentuje w Tröjce muzyke. Wydawalo mi sie ze go rozumiem, a teraz widze ze nie do konca. Nie przebrnälem mimo duzej dozy samozaparcia.
Moze ktos zechcialby przeczytac, polubic, zrozumiec i napisac mi potem "Pietrek balwan jestes, bo to doskonaly kawalek literatury, tylko nie od tej strony podszedles." I moze nawet wejdziemy w konstruktywny spör wzbogacajäcy obie strony?
Ide na sniadanie, za duzo sie duma na niemieckim asfalcie wyscielonym pieczolowicie na bruku.
Milej lektury wszystkim czytaczom - i tym papierowym i tym ebucznym
AGA, to "
Cale zdanie nieboszczyka" to jest to co ona jacht porwala w Ameryce Poludniowej i uciekala do Europy?
Bo ja to czytywalem ze trzydziesci lat temu i juz mi sie ciut potastaly miejsca i postaci.
Matka moja kupowala wszystko Chmielewskiej i czytajäc wydawala z siebie huraganowe salwy smiechu z towarzyszeniem konwulsji cielesnyc, a ja z ojcem czekalismy z kaftanem na podoredziu gdyby sytuacja zaczela byc niebezpieczna.
Potem w wielkiej tajemnicy zabieralismy te ksiäzki do siebie i ryczäc tubalnie ze smiechu czytalismy te "niemeskie" kawalki. Oczywiscie nie przyznajäc sie przed swiatem ze nam sie podoba.
