Dziękuję Wam za wizytę, chociaż mnie nie było przez cały dzień. Ale ta burza przyszła w nocy i walnęło nam gdzieś w pobliżu, i między innymi straciliśmy internet. Teraz syn podłączył coś tam awaryjnie i na krótko, ale chociaż tyle, żeby Wam odpowiedzieć i podziękować.
Ewciu, tak, naprawdę mam hopla na punkcie tych róż. Ale są takie piękne! A deszcz, owszem, owszem, nieźle polał, najpierw w nocy podczas burzy, a i dzisiaj przez jakiś czas lało po południu. Dla ogródka nie ma to jak świeża deszczówka, mniam, mniam.
Lemeczko, masz rację, pewnie robię z siebie widowisko, ale co tam, te 15-centymetrowe kwiaty są tego warte.

Burzę nawet przetrwały, choć główki opadły ku ziemi obciążone deszczem, ale kiedy wyschną, będą jeszcze dość ładne. Zresztą następne pąki szykują się do kwitnienia.
Aniu, dziękuję.

Nie wiem, czy dbam o nie należycie, ale staram się jakoś. W maju wygniatałam własnoręcznie mszyce, które się pojawiły na szczytach pędów. Są wyściółkowane korą. Wkopuję im po trochu obornik granulowany i wszystkie skórki z bananów, jakie się pojawią w domu.

Nie muszę chyba dodawać, że banany są ostatnio moim ulubionym owocem i kupuję je daleko częściej, niż dawniej.

Jeszcze nie wypróbowałam ściółkowania węglem drzewnym, o czym była kiedyś mowa jesienią, ani oprysków sodą na czarną plamistość - na szczęście nie było na razie potrzeby.
Aniu, jakoś nie wierzę, że na tym poprzestaniesz. Różyczka jest strrrrrasznie zaraźliwa.
Tajko, nawet się nie spodziewałam, że zakwitnie taką masą kwiatów. Jest ich w tej chwili około dwudziestu na każdym krzaku, a jeszcze cała masa pąków czeka w kolejce.

Tylko że nie jest to chyba Hokus pokus, bo powinna być w takim razie czerwnono-żółta, a jest czerwono-biała. Znalazłam jeszcze podobną do mojej o nazwie Papageno, ale może rację ma Elizabetka?
Elu, dziękuję za nową myśl, możliwe, że to jeszcze inna odmiana. Nie wiem, bo to róża marketowa, bez nazwy odmianowej. Poprzyglądam się, porównam, gdy będę miała internet na stałe. Parole pachnie jak eleganckie perfumy, tak słodko, ale i zdecydowanie. Gdyby mi nie było żal każdego kwiatu, tobym sobie ścięła jedną, żeby stała na stole w wazonie i żebym ją mogła wąchać siedząc przy pracy.
Mam nadzieję, że internet odzyskam lada dzień, wtedy wstawię nowe zdjęcia, bo właśnie zaczęły kwitnąć lilie!
Pa pa, na razie!