Witaj Bogusiu 177 moja Imienniczko, Zuziu55, Zygmasiu i Raczku. Bardzo się cieszę, że odwiedziliście mój ogródek. Zaglądajcie proszę częściej.
Do tej pory było o przyjemnościach wiązanych z różami. Teraz będzie trochę o kłopotach. Generalnie moje róże chorują na czarną plamistość. Kiedy sadziłam pierwsze róże, a było to w czerwcu ub. roku, nie miałam pojęcia, ze w ogóle coś takiego istnieje. Przeżyłam ogromną przykrość, kiedy po zaledwie 2 miesiącach radości z posiadania ogrodu, w którym kwitną róże, listki na różach zaczęły żółknąć i masowo opadać, a każdy był upstrzony paskudną, czarna plamką. Z uczonych książek dowiedziałam się, że to grzyb i zaczęłam pryskanie środkami poleconymi w sklepie ogrodniczym, ale była to walka z wiatrakami. Na szczęście zimę przeżyły wszystkie krzewy i wiosną okryły się pięknymi, zdrowymi listkami. Zapomniałam, że w ogóle istnieje czarna plamistość a jeszcze tak się złożyło, że przez całą druga połowę kwietnia byłam poza domem. Niestety mój brak doświadczenia jeszcze raz dał znać o sobie i nie zrobiłam wiosna cięcia żadnej róży. Bardzo mnie to gnębiło, dopóki Gertruda –Gosia mnie nie pocieszyła, a potem doczytałam się w pewnej książce, że ciąć w następnym roku po posadzeniu należy wszystkie róże, poza rosnącymi na piaszczystych glebach, które należy ciąć silnie po dwóch latach. Uff. Bardzo mi ta wiadomość ulżyła. 20 maja zakwitła pierwsza róża , w czerwcu ogród zamienił się w prawdziwe rosarium i od razu wystąpiła czarna plamistość. W największym stopniu zaatakowała te róże, które chorowały w ubiegłym roku ale i nowo posadzone jesienią i wiosną również nie zostały oszczędzone. Oczywiście rozpoczęłam opryskiwanie i trochę się proces przyhamował, ale dziś spędziłam cały ranek zbierając z ziemi opadłe porażone listki i zrywając te, które jeszcze nie opadły a były zainfekowane.
Moje róże nie mają łatwego życia, bo rosną na piasku, oczywiście wykopałam wielkie dziury w tym piachu i posadziłam je w ziemi do róż, podsypując substralem o przedłużonym działaniu. Teraz dzięki Forum, od Hani 55 wiem, że najlepszy jest obornik pod korzeń, byle przykryty 5 cm warstwą ziemi i tak sadzę róże obecnie tyle, że stosuję obornik ze sklepu, granulowany. Róże zasilałam dwukrotnie Florovitem do róż. Podlewałam i ciągle jeszcze podlewam z dodatkiem Magicznej Siły do Róż. Tyle potrafiłam zrobić, jako kompletny laik w ogrodnictwie. Jak widać było to za mało, żeby stworzyć różom dobre warunki. Myślę, że naprawdę coś muszę źle robić, bo zauważyłam, że wszystkie moje róże bez wyjątku, pierwsze czerwcowe kwitnienie mają cudne, natomiast każde następne jest słabsze. Przy czym nie chodzi mi o obfitość kwitnienia, ale przede wszystkim o wielkość kwiatów i liczbę płatków w kwiecie. Zupełnie jakby kwitły różne odmiany, mające kwiaty pełne i półpełne. Np. Fellowship w czerwcu kwitła zachwycająco, teraz nikt nie zwróciłby uwagi na jej kwiaty. Gruss an Aachen miał kremowe kwiaty o 10cm średnicy. Teraz zakwitł zaledwie jeden na 6 posadzonych zeszłej jesieni, i ma 3 kwiatki wielkości złocieni. Czyli chyba coś z tymi warunkami jest nie tak, jak być powinno.
Poza tymi generalnymi bolączkami, mam problem z konkretna różą. Jest to Olimpic Palace Poulsena, róża wielokwiatowa, z kolekcji Palace. 5 krzewów tej odmiany było posadzone w czerwcu ub. roku. Pierwsze kwitnienie w czerwcu ub, roku było zjawiskowe, szczególnie dla kogoś, kto tak jak ja uwielbia róże w morelowo-złotawym, pastelowym kolorze. Pąki ta odmiana ma zupełnie okrągłe, jak peonia. Dziś już dokładnie nie pamiętam, czy w tamtym czerwcu otworzyły się wszystkie kwiaty, ale jeżeli tak, była to sztuka na raz. Problem w tym, że pąki powiększają się, odchylają się pierwsze warstwy płatków i na tym koniec. Zastygają w tym stanie, po czym po upływie ok. 10 dni usychają. W czerwcu w tym roku było tak samo. Kwiaty były całkiem duże, tylko się nie otworzyły. Przy kolejnych kwitnieniach pąki są coraz mniejsze i nawet nie udają, ze zamierzają się rozwinąć tzn, nie otwiera się ani jeden płatek. Krzewy są dość okazałe, gdyby nie żółte liście, zainfekowane czarną plamistością. Z przykrością myślę o pozbyciu się tych róż, bo kolor ich kwiatów wyjątkowo mi się podoba. Czy któraś z miłych ekspertek różanych mogłaby mi pomóc? Poniżej zdjęcia. Niestety stawiam pierwsze kroki nie tylko w uprawie róż, ale również w robieniu zdjęć aparatem cyfrowym.
Dobranoc wszystkim. Bogusia