Ewo, już wyjaśniam
Otóż pszczoły to bardzo mądre stworzenia, potrafią poradzić sobie w najbardziej niesprzyjających warunkach. Czasami zdarza się tak, że z jakiegoś powodu zginie matka - może nieumyślnie przygnieciona przez pszczelarza, lub też zjedzona przez ptaka, albo z jakiegoś innego powodu... Wtedy nasze mądre pszczółki "odciągają" mateczniki ratunkowe (jak sama nazwa wskazuje - by ratować byt rodziny) na zwykłych larwach, z których wygryzłyby się (wykształciły) zwykłe pszczoły robotnice. Warunek jest jeden - w rodzinie musi być czerw otwarty (czyli młode larwy jeszcze przed zasklepieniem komórki). Jak to się dzieje? - ano wszystko wyłącznie za sprawą mleczka pszczelego, którym karmione są wybrane przez pszczoły larwy, mające stać się matkami ratunkowymi... Po wygryzieniu się takich matek - pozostaje najsilniejsza, która pokonuje swoje rywalki.../chociaż znane były przypadki współżycia, tzn współistnienia dwóch matek w ulu, ale to już wyjątki/.
Generalnie to nie wydaje mi się, żeby te wasze pszczoły odciągnęły mateczniki ratunkowe, to dopiero "zaczątek" rodziny, która nie ma jeszcze odpowiedniej siły, zapasów, zaopatrzonego gniazda...no ale nie chcę się tu wymądrzać, ponieważ mogę się mylić. Piszesz, że pomaga Wam jakiś zaprzyjaźniony pszczelarz, więc nie pozostaje nic innego, jak tylko zdać się na niego.
Piszesz, że pszczoły już zwalone do nowego ula, na ramki z węzą... To bardzo dobrze. Domyślam się, że tam gdzie teraz stoi (pod tymi schodami) to było miejsce tej rojnicy. Nie pozostaje nic innego, jak tylko wywieźć te pszczoły poza zasięg ich lotu...i po powrocie postawić w innym (dogodnym) miejscu ogrodu. Rozumiem, że nie macie innej działki, no ale może macie znajomych w takiej odległości, lub większej? Może zgodzą się i pomogą...dosłownie na 2 dni...
Są co prawda inne sposoby, ale ja sam ich nie praktykowałem, więc nie mogę się wypowiadać. W starych podręcznikach pszczelarskich doradzano, by po przestawieniu ula (bez wywożenia) włożyć w wylot garść suchej trawy, bądź sieczki słomianej. Pszczoły wynosząc ją (czyszcząc gniazdo) zapamiętują położenie ula...ale co do tego tego to nie wiem, bo nigdy nie próbowałem.
Można by jeszcze ewentualnie spróbować zamknąć tę rodzinkę w chłodnej i ciemnej piwnicy na 2-3 dni, a następnie wystawić w inne miejsce ogrodu, ale warunek jest jeden - osiatkowany wylot i dodatkowy pusty korpus pod gniazdo, w celu zapewnienia dobrej wentylacji. No i pszczoły powinny być podkarmione, by nie padły z głodu.
No a ostatni, bardziej drastyczny sposób, to przenieść ten ul w inne miejsce ogrodu i zasilić go ramkami z czerwiem na wygryzieniu (od tego pszczelarza) i pewną ilością pszczoły ulowej, która jeszcze nie latała po pożytek. Rodzinkę trzeba podkarmiać dopóki pszczoły nie zaczną same starać się o pożywienie (po wygryzieniu czerwiu). No a pszczoła lotna, po tym przeniesieniu wróci oczywiście na stare miejsce, czyli na schody... jedyny sposób to przeczekać, aż wiadomo co się z nimi stanie...tylko szkoda pszczół...no ale jeżeli nie macie innych możliwości...