Dzisiaj poczyniłam takie oto dzieła
Konfitury truskawkowe po ukraińsku, czyli podgrzewane w całości z cukrem przez kilka dni ( ja podgrzewałam 5 dni), z tymi konfiturami to trochę się namęczyłam przy zakręcaniu słoików, bo Marysia Maska napisała, że zakręca słoiki, podpalając spirytus na zakrętkach, no to ja też tak chciałam

ale jak doszłam już do etapu zakręcania/podpalania ... to nie bardzo wiedziałam jak to zrobić

. Mój M. akurat wychodził, bo miał pilną robotę (słupki na zagrodę dla kóz zalewa i cement mu się kurczył) ale jak zobaczył mój "laboratorium" z płonącym spirytusem w roli głównej, to zrobił wielkie oczy i powiedział, że nigdzie nie pójdzie dopóki ja nie skończę swoje eksperymenty, bo nasza polisa ubezpieczeniowa nie obejmuję pożaru chałupy/obory od płonących zakrętek słoikowych

Ale mi i tak nic z tym spirytusem nie wyszło, wyparzyłam zakrętki niezawodnym wrzątkiem, wytarłam je na sucho ... i pozakręcałam tak jak zawsze
Zrobiłam dwa sery
Pięć litrów jogurtu.
I chlebki krzywaski, bo nastawiłam w formach do wyrośnięcia ... i poszłam w truskawki, jak wróciłam to ciasto już na piechotę chciało iść, jakoś powciskałam go z powrotem do foremek ale chlebki wyszły trochę nie teges
Resztę dnia spędziłam w polu, wracałam jak już było ciemno ... sama się dziwie, że jeszcze mam siłę na pisanie ale jak już nacykałam fotek, to muszę i napisać
Do następnego, Kochani!
Małgosiu, na zobaczenie kurczaczków jeszcze siły znajdę, już lecę obejrzeć!