Krysiu, szkoda mi Twoich lobelii

. Tyle zachodu z zakupami, sianiem, przesadzaniem, podlewaniem i nic z tego! Ale te torfowe koreczki, to chyba kariery nie zrobią, bo wiele osób tutaj się na nich zawiodło. Najlepsze są wielodoniczki z tacą. Łatwo się podlewa do tacy i zajmują mało miejsca. Polecam Ci ten sprawdzony sposób

.
Patyczki hortensji obcięłaś, to ja też je ciachnę przy najbliższej okazji.
Aniu, moje osiedle graniczy z Trójmiejskim Parkiem Krajobrazowym. Tak mało z tego korzystam ale bardzo lubię świadomość, że mamy tę ścianę lasu parę kroków od bloku

. OK, ciachnę hortensję nad ostatnim zielonym listkiem. Ona pierwszy raz w ogóle ma jakieś pąki na pędach, no ale u mnie jest ostry klimat.
Hormony mówisz i pewnie masz rację ale jak do tego dodać jeszcze te hormony, które ja mam, to robi się mieszanka wybuchowa

.
Zosiu, na zdjęciach pokazałam widoki z otoczenia osiedla na którym mieszkam w Gdańsku, nie z mojej działki

. Jest to zwyczajne blokowisko ale położone w bardzo ładnym miejscu na terenie polodowcowych wzniesień morenowych. Lubię tu mieszkać, bo chociaż jest to jedna z dzielnic położona blisko centrum miasta i z typowymi wygodami infrastruktury miejskiej, to mamy blisko również do przyrody, łącznie z wizytami dzików, które potrafią być atrakcją dla dzieci w szkole

.
Zosiu, no coś ty! Tam jest cała masa zieleni na hortensji! Oczywiście żartuję sobie Zosieńko

, bo faktycznie to bardzo marny widok tych kilka listków ale nie masz pojęcia, jak się cieszę, że w ogóle będę miała szansę zobaczyć chociaż jaki kolor ma ta hortensja, bo kupowałam ją jako bukietową a ona okazała się ogrodową i jeszcze nigdy nie miała kwiatów.
Jeszcze jedno zdjęcie ze spaceru

.
