Mój em wrócił dzisiaj z trasy, tylko na jeden dzień, więc trzeba było go wykożystać i pojechalismy znowu po cegłę. Ale po tych deszczach droga jak nie rozmoknięta, to wielkie kałuże i w taką właśnie się władowaliśmy. Samochód obciażony. Em za kierownicą a ja i sąsiad pchamy. Samochód w końcu ruszył ale ja władowałam się w najgłębszą wodę i stałam tam śmiejąc się do rozpuku.

Dopiero spod prysznica wyszłam. I dalej rżę jak głupia. Jak to człowiekowi niewiele do szczęścia potrzeba, ot taka sobie kałuża choćby.

Danuś, króliki kiedyś miałam, większą ilość, ale nie zaszczepiłam, przyszła choroba i nawet jednego nie zjadłam, wszystko w dole wylądowało.


Ewcia, to trochę sobie kamieni połup. Super zabawa przy tym. A woliera, cóż, niby ogród wielki ale już zagospodarowny a chciałam wolierę taką typowo ozdobną, więc nie z tyłu na podwórku, tylko na ogrodzie. Cały czas chodzę i kombinuje, gdzie. Bo pomysł na sama wolierę już jest i część materiałów też.

Grażynko jak iryski przekwitną to tam już nic nie będzie. Ale one ładne do jesieni z samych liści.

Dzisiaj wypieliłam cały okrąglak, ale naprawdę już sił nie mam isć zrobić zdjęcia. Jutro, obiecuję.

Dzisiaj

