Dziewczyny, nie chciałam, żeby w wątku zrobiło się anty M-owo, ale czasem człowiek pęka i musi się wygadać. Padło na Was. Dziękuję za słowa otuchy i wsparcie. Czasem niektóre, nie zawsze dobre i pożyteczne zachowania wynosi się z domu i ja tak chyba właśnie mam.
Nie winię tu mamy o nic, bo Dzięki niej jestem jaka jestem.
Kasiu, kochana, staram się puszczać takie słowa mimo uszu, ale niestety czasem zostają i ranią. Teraz znów zostałam na placu boju sama z dzieckiem i znów nie wiem co najpierw robić, pielić, sadzić w donice jednoroczne ( w swoich małych doniczusiach przesuszają się), kosić, sprzątać dom?
Chyba ogarnę domek i pobawię się z dzieckiem. On jest świetnym lekarstwem na wszelkie zło. Jak słyszysz od dziecka:mamusiu kocham CIę, to już nic więcej do szczęścia nie trzeba.
Mamy w planach wspólne sianie słoneczników. Zrywamy tulipany do wazonu i cieszymy się wspólnymi chwilami.
Generalnie nie mam aż tak złego M, ale te docinki tak bolą.
Miłego popołudnia i wieczorku
Małgosiu, ja spod barana, ale chyba taką łagodną owieczką jestem. Opinie M są czasem druzgoczące. Tworzone w mozole różanki podsumował jednym słowem :"wiocha". Odpowiedziałam, że posieję jeszcze malwy i wtedy będzie wiocha

.
W ogrodzie i w domu większość decyzji jest moja, bo przecież to my z dzieckiem głównie mieszkamy. M przez tydzień w miesiącu jedynie, więc musi się wpasować w nasze życie.
Renatko, posadziłam póki co 3 paprocie przytargane z lasu. Jedna trochę przyrosła po roku, dwie kolejne rosną rok i nic nie nabrały ciała. Najwyżej będę ciachać jak Ty, ale kiedy to będzie?
Grażynko, teraz i tak się dużo na moją korzyść zmieniło w naszym związku. Więc mimo wszystko mam nadzieję na dalsze polepszanie dobrym kierunku
znalazłam jeszcze takie skromne zdjątko fiołka
Idę teraz do Waszych ogródków a u siebie życzę wszystkim miłego weekendu