
Ja jednak już nie mam wyjścia, mam 4 sztuki skyrocketów, jakoś przetrwały choć przyznaję, że póki młode to obrywam wszelkie zbrązowiałe młode pędy. . . do woreczka. . . i do kosza. Swoją drogą szkoda by było żeby ta odmiana znikła

Chwaściku ,czy wystaczyła sama cierpliwość czy też była podparta jakimiś zabiegami ?chwaścik pisze: zostały zaatakowane młode pędy, całe krzewy były brązowe, ludzie zaczęli masowo wycinać bo widok był naprawdę obrzydliwy ale ci którzy jednak wykazali pewną cierpliwość po jakichś dwóch latach mają z powrotem piękne skyrockety... jest życie, a więc i jest nadzieja!!!
Hm, w moim przypadku oprócz obrywania martwych pędów nic nie stosowałem ale ja miałem wtedy góra 2,5 metrowe egzemplarze, ponadto nie lubię zbytnio chemii więc ani na tym się nie znam ani nie mam ochoty tym bawić. Natomiast w mojej bezpośredniej okolicy (na osiedlu) jest niestety nie za wiele słońca, jest dużo wilgoci,niezbyt dobry przewiew, przykładowo jak przychodzą przymrozki to ich siła tutaj jest naprawdę duża i, co tu dużo mówić, naprawdę było przykro patrzeć na całkiem brązowe skyrockety.goni@k pisze:Chwaściku ,czy wystaczyła sama cierpliwość czy też była podparta jakimiś zabiegami ? Napisz proszę bo też jestem zainteresowana tym tematem.
Sadziłam go pod koniec tego lata w rozstawie co pół metra ,w dwóch rzędach.ania k pisze:Gonia, no to poproszę o więcej szczegółów. Na jakiej glebie u ciebie rośnie. Jak długo go masz. Jaki duży był przy nasadzaniu, a ile ma teraz wzrosty. Co ile go sadziłaś? Nawoziłaś?