Dziś dzień klemkowy

Odebrałam zamówione brakujące klematiski - pozostałe przyszły już dawno a jednej odmiany nie było... warto było poczekać bo jest śliczny

Udało mi się też posadzić wczorajszy zakup... a te dzisiejsze posadzę pewnie jutro raniutko

Za kilka lat będzie piękny widok.. mam nadzieję że szybko się zadomowią i urosną mimo że to mniej ekspansywne okazy
Pacynko niestety nie podejmę się już próby posiadania niektórych roślin jeśli nie odratują się z tego paskudztwa grzybowego... zbyt duża szansa że kolejne też padłyby w tak ekspresowym tempie (od pierwszych objawów do śmierci rośliny potrafi minąć zaledwie kilka dni...)

W zeszłym roku podejmowałam takie próby ale większość kończyła się porażką a objawy paskudztwa pojawiały się w nowych miejscach... Niestety jest to tak mały ogród i tak zapełniony, że nie zawsze jest możliwość posadzenia rośliny w innym miejscu... a ziemi też nie da się całej wymienić
Mimo wielu roślin jakoś pamiętam gdzie większość rośnie przez zimę zapomniałam tylko o jednych liliach tzn wiedziałam, że są ale nie byłam pewna gdzie

Ten ogród wymaga ciągłej obserwacji - kłopoty przychodzą nagle i od razu intensywnie więc każda chwila zwłoki grozi katastrofą

Czasem jeden dzień bez podlewania podczas upałów i już niektóre rośliny ledwo się trzymają... Tygodniowy wyjazd na przełomie sierpnia i września okupiłam utratą 2 roślinek... i to mimo iż były zadołowane w najcienistrzym wilgotnym miejscu
Majeczko mam nadzieję, że nigdy nie spotkasz tego paskudztwa ! Okropny jest

Przy nim wszelkie plamistości czy mączniak czy nawet skoczki lub mszyce to drobne kłopociki bo jest czas i środki by z nimi walczyć

Przy tym jest to ekspres - nagle więdnie ci cała roślina wyglądająca wcześniej wybitnie dorodnie, kwitnąca itd... potrafi jeszcze wstać cała lub część na jeden dwa dni i powtórka której już zwykle nie przeżywa... jeśli tuż po pierwszym więdnięciu zdążysz podać coś to jest szansa na przedłużenie życia i odratowanie choć kawałka rośliny...ale ona po jakimś czasie i tak będzie miała nawrót... w ubeigłych latach była walka 3 chemicznymi preparatami, bioseptem i bioczosem oraz miałam tonę czosnku powtykanego pod rośliny... w tym zbuntowałam się na chemię - efekt i tak średni bo tylko przedłużanie agonii więc tylko ekologicznymi preparatami walczę - zapodałam pozytywny grzybek... przystopowało ale ubiorek musiałam wywalić cały, a wielosił i bratek bylinowy są w opłakanym stanie...
Przywędrowało to do ogrodu chyba kilkanaście lat temu, jeszcze za poprzednich właścicieli posesji, kiedy starsza pani sadziła na grządkach mieczyki i inne roślinki... jest to chyba trochę podobne do fuzarioz... na pewno atakuje przewodzenie wody w pędach... gleba mu widać pasuje - zbita, ciężka i gliniasta... ilość roślin i przewiew nie wpływają na niego - jest w miejscach przewiewnych i z mniejszym zagęszczeniem roślin, a w totalnym buszu go nie ma
Pashminka bardzo powoli - straciła sporo liści i jeszcze kilka pewnie straci

Przestałam ją dziś cieniować i mam nadzieję, że się ładnie zakorzeni dzięki dołkowi z dobrą ziemią

Bardzo mi na niej zależy, a przyszła mocno poturbowana i tylko z 2 pędzikami
