ale się nieludzko urobiłam i...nic nie zrobiłam

Wywiozłam 4 taczki żołędzi i liści dębowych, zostało jeszcze trochę ale strategicznie upchnęłam za winklem

Przerzuciłam pół tony ziemi z zeszłorocznych wykopów pod osuszanie. Zgrubnie przekopałam ze 20 metrów pod żywopłot, a w zasadzie tylko rozluźniłam ziemię widłami, bo robiłam tam, gdzie pies wybił bieganiem większość chwastów więc zadanie miałam ułatwione

Jutro wielkie sadzenie jakiejś 1/10 krzewów i róż, które z Flo przyszły i się moczą... Jak już myślałam, ze więcej nie dam rady zrobić, to listonosz przyniósł paczkę z roślinkami od forumki to jeszcze powsadzałam i ponaglana pokrzykiwaniem obu kóz doczołgałam się do domu...teraz bym najchętniej znalazła sobie jakiś wygodny katafalk, ale panienki energia roznosi, a ja mam jeszcze zlecenie na wieczór, więc kawa numer 5 i dalej do roboty

Wieczorem postaram się parę zdjęć wkleić, jak mi marudy przestaną brzęczeć za uszami i poodpowiadam też na zaległości
