Ewuniu, przepraszam, że dopiero teraz odpowiadam na pytanie z piątku

Weekend był słoneczny, a piętek nie bardzo. Jak słyszę śpiew ptaków, obserwuję przyrodę budząca się do życia to od razu mam słonecznie na myśli
Marzka, ten deszcz to był ze strony natury bardzo dobry ruch, ponieważ zmyła się szarość panująca dookoła
Kasiu, dokładnie tak ten facet myśli

Transport tych kamieni będzie dla mnie kosztem.... mam nadzieje nie spadnę z krzesła

Zdjęcia będą na pewno, nawet jak ja bym ich nie robiła bo dwa dźwigi i jeżdżące tiry z kamieniami raczej nie umkną uwadze w spokojnej nadwiślańskiej wsi
Reniu, o tak

sobota i niedziela upłynęła na ogarnianiu śmieci, suchotników oraz cięciu krzaków
Było cięcie, grabienie, zbieranie, pielenie i planowanie. Boli mnie każdy mięsień, nawet w dłoniach
Był długi spacer z psami po lesie i one też mają kondycję jak ich pańcia. Biedaki tak się zmęczyły, że ledwie wróciły do domu
Kawa na tarasie była oczywiście "zaliczana" przez cały weekend

Jedną nawet wypiłam będąc w sobotę w gościcie u Igi, napawając oczy żurawkowym zawrotem głowy

Nie mam nowych zdjęć, bo czasu nie była na dokumentację. Porobię bieżące jak zaczną kwitnąć wiosenne cebule a w tym roku spodziewam się kilkudziesięciu kwitnących

Pozostałe niestety mają tylko liście a pączków brak. Co nie zmienia faktu, że jest pięknie
