Dzisiaj od nie pamiętam jakiego czasu zrobiłam sobie dzień piżamowy. Posnułam się po domu, posiedziałam na FO, pomiziałam dzieciaczki. Ale powiem Wam, że trochę się zdołowałam, a raczej jestem osobą, której uśmiech przykleja się do ust.
Wszędzie smutek, przygnębienie, choroby, frustracje..... na prawdę wszystkim brakuje słońca i ciepła. Mam nadzieję, że na prawdę już niedługo i będzie. Odwiedzam więc Wasze stronki i napawam się urokiem Waszych cudnych ogrodów i mam nadzieję, że te piękne kwiaty jednak podtrzymają naszą nadzieję i przepędzą złą aurę zimową.
Eluś, nadrobiłam trochę zaległości u Ciebie. Przykro mi z powodu Twojej choroby

. Mam nadzieję, że to

, które już wkrótce do nas zawita rozgrzeje Cię i przepędzi to złe co Cię męczy.
Ewciu, dziękuję za podpowiedź

Najciekawsze jest to, że teściowa sama ukorzeniała trzy nowe krzaczki z jednej łodygi każdy i mnie oddając jeden pozbyła się ze swojego ogrodu dwóch. Reszta zmarniała i ostał jej się jakiś marniuchny mizerota, z którego nie wiem co będzie. Sama jestem ciekawa jak mój przeżyje, bo na jesieni nie okryłam żadnego krzaczka. Tak wyszło, że nie miałam czasu pojechać.
Gosieńko, ja humor staram się mieć, a przynajmniej na zewnątrz. Tyle problemów i ciężkich tematów ostatnio, że zwariowałabym, gdybym nie myślała pozytywnie. Najgorsze przede mną, więc staram się ładować akumulatory, gdzie się da.
Co do zajęć i dzieciaczków.... No cóż... ja jestem z rodzaju tych wiecznych studiujących poszukujących. Pomimo tego, że było mi cudownie w domu z Matim i Łukim, a Łuki cieszył się bardzo, że ma mamę, obiadek na stole i nie przychodzi do pustego domu, to zatęskniło mi się za nauką, ludźmi... Za dużo wolnego czasu było

Na to nie narzekam w każdym razie. Daję radę.
