Asiu, ja kiedyś też kota na sznurku prowadzałam

:D No pewnie, trzeba go pilnować. Foxer na szczęście się pilnuje. Ale zrobił mi psikusa w tamtym roku.. coś tam sobie robiłam..chyba podlewałam. I patrzę.. a on sobie leży przed domkiem. Za jakąś chwilkę patrzę..a go nie ma. Pierwsza fala gorąca mnie oblała.. Wołam ..foxer do mnie.. doooo mnieee. nic. Ok to inaczej..foxer ciaaacho.. no to zawsze pomagało jak mnie tylko słyszał. Niestety nic. Dobra idę go szukać. Szukam i szukam..krzyczę ciaaacho. Nic. Wpadam już w panikę.

Chwilę później zaczynam wyobrażać sobie że go nie ma. Że wrócę do domu sama.

Że zaagiiiinął

Ale idę dalej. Wołam i wołam..Obeszłam nasze ulubione trasy.. nie ma go. W końcu wróciłam. Myślę sobie że może wrócił. Spotykam wuja a ten mi mówi że poszedł sobie na spacer z tatą ukopać chrzanu na ogórki. A że tata chciał żeby piesek się przeszedł to nie protestował że idzie. O ja biedna..biegnę do nich. Widzę go.. ale mi ulżyło. Ale tak na niego nakrzyczałam wtedy... tak się bałam że zginął na dobre. Ale szczęśliwie się to skończyło.
-- 25 mar 2013, o 18:42 --
Storczyki kupiłam w biedronce. Ja już też nie mam gdzie upychać. Śmieją się że jeden z pokoi przypominać zaczyna ...składzik hehe. W komórce już miejsca nie ma.