Dzięki. U mnie z mammillarii tylko M. bombycina (która zresztą nigdy nie kwitła, a jest już spora), M. microhelia (która zawsze kwitnie jako pierwsza i już jest cała "opączkowana") oraz M. vetula ssp. gracilis (jeszcze dość mała, aczkolwiek bardzo zgrabnaMarek L pisze:i ja się melduje w wątku. Fantastyczne roślinki i fotki. Szykuje się obfite kwitnienie
Moje reutie jeszcze nawet nie myślą o pąkach
). To może spuśćmy już kurtynę milczenia...przemek_pc pisze:To jeszcze tylko jeden do tyłunyskadu pisze:Nie jest źle, tylko 2 do tyłumoże utrzymają wynik
To już niezły początek jestprzemek_pc pisze: Dzięki. U mnie z mammillarii tylko M. bombycina (która zresztą nigdy nie kwitła, a jest już spora), M. microhelia (która zawsze kwitnie jako pierwsza i już jest cała "opączkowana") oraz M. vetula ssp. gracilis (jeszcze dość mała, aczkolwiek bardzo zgrabna
M.bombycina wcale taka ochocza do kwitnienia nie jest - ona lubi wczesną wiosną wykwitnąć a jak nie ma warunków Sam nie wiem, jakoś mammillarie mnie nie "kręcą". Co prawda z przyjemnością przeglądam i czytam The Cactus File Handbook 6 "Mammillaria" Pilbeama oraz inną literaturę kaktusową - ale nie czuję tych klimatów... i chyba nie miałbym raczej warunków do ich zimowania.Marek L pisze:To już niezły początek jestprzemek_pc pisze: Dzięki. U mnie z mammillarii tylko M. bombycina (która zresztą nigdy nie kwitła, a jest już spora), M. microhelia (która zawsze kwitnie jako pierwsza i już jest cała "opączkowana") oraz M. vetula ssp. gracilis (jeszcze dość mała, aczkolwiek bardzo zgrabna
to nie kwitnie w ogóle.... ale przy widnym zimowaniu to jednak powinna. Może w tym roku
Posiadanie kilkunastu, tudziez kilkudziesięciu roślin z tego samego materiału to faktycznie ma sens jedynie, jak się idzie w produkcje nasion czy coś w tym stylu. Ja tam każdej pozycji zostawiam docelowo 5 sztuk. Dla mnie liczba idealna, żeby utrzymać u siebie materiał i w razie czego móc rozmożyć. Oczywiście mowa o jednej lokalizacji, bo faktycznie zdarza mi się mieć kilkadziesiąt roślin jednego gatunku, acz z innych lokalizacji :] Dwa, że wysiew, jeśli się go nie przenawozi, spokojnie można do 5 roku życia trzymać w niewielkich kuwetach, co dużo miejsca nie zajmuje. Oczywiście po drodze, ze dwa razy trza przepikować. A nadwyżki albo sprzedać (co ja planuje w dużym stopniu w przyszłym roku) i odzyskać kasę zainwestowaną w nasiona, albo po prostu wymienić. Generalnie pozyskiwanie roślin z nasion trwa dłuuugo, ale jest super tanie i pozwala zdobyć pozycje trudno dostępne, a jeśli już są dostępne to trza zapłacić w cholerę kasy.przemek_pc pisze:[Ale jest jeszcze kwestia miejsca, w którym później siewki miałyby rosnąć. Nie wiem czy przy kolekcji balkonowej posiadanie kilkunastu lub kilkudziesięciu sztuk jednego gatunku ma sens - co innego jak ma się ogród czy tunel. Co nie znaczy, że nigdy nie będę siał
A gdzie się zaopatrujesz w nasiona (ze sprawdzonymi i zweryfikowanymi numerami polowymi oczywiście)?czarny pisze:Ale nic na siłę, choć polecam choćby dla zabawy przerobić wysiew :]
W sumie to trochę nasion mam. Zebrałem co nieco na jesieni z własnych roślin, głównie rebucji (ajlostery, bo są samopylne). Niby potrzebny sprzęt też jest, ale jakoś tak przekonany nie jestemhen_s pisze:Na wysiewy naturalne czyli bez świetlówek właśnie teraz nadchodzi czas. Wypada się tylko w nasionka zaopatrzeć i heja!
Dzięki.moritius pisze:No no, rebucjowate (głównie Rebutia sensu stricto i Sulcorebutia) i lobiwie. Coś czuję, że będę wątek odwiedzał często. Bardzo przypadły mi do gustu zdjęcia z kwiatami, a ostatnia porcja sulek wygląda po prostu świetnie
). Niestety balkon nie jest tak duży jakbym chciał. Chociaż pracuję nad tym, żeby moja kolekcja mogła się powiększyć. Czekam tylko na trochę lepszą pogodę. Efekty pokażę na forumMarek L pisze:No, no ,no - patrząc po fotka to ten balkon taki dużawy jest - czy zaanektowałeś balkon sąsiada???
Sulki świetne
