A, tak, to ok. Dzięki za linka .
Po lekturze wszystko się zgadza - za wcześnie posadziłam w zeszłym roku i dlatego nie zakwitły.
Już zajrzałam do moich cebulek - ładne, bialutkie, tylko małe... Jak je kupowałam w zeszłym roku to były większe, hmmm. Przy piętce (tak to się chyba potocznie nazywa) znalazłam malutkie owalne wyrostki. Czy to korzenie? A na górze malutkie kiełki, chociaż łobuzy były w lodówce a tam zimno
Położyłam je już zawinięte w ręcznik papierowy na parapecie z temp. ok 20 stopni. Bardzo się boję, że je teraz wykończę spryskując co chwila wodą.
A to rzeczywiście moje większe Ale piękne miałaś kwiaty - zwłaszcza song i ten ostatni blado-różowy Może i moje w tym roku wreszcie zakwitną, choć to będą zwykłe jednokolorowe mieczyki kupowane na wagę w markecie
Dziękuję Madziu
Te marketowe są też piękne. U Pana Stasia można jeszcze zamawiać, a i nasza Anitka też oferuje mnóstwo pięknych odmian. Te, które miałam, są właśnie od niej, tak więc polecam , a Anitę przy okazji pozdrawiam
Trzeba być szalonym, żeby za własne pieniądze katować się w górach...
Trzeba być głupim by tego nie robić.
Okres naturalnego, fizjologicznego odpoczynku bulw mieczyków kończy się na długo zanim w naszym klimacie doczekamy się wiosny. Możemy już obserwować małe guzki korzeni wokół piętki i pędy przyszłych liści. Gdyby temperatura gleby na głębokości 10 -15 cm wynosiła co najmniej 10 stopni C, moglibyśmy już je sadzić. Niestety, ale takich warunków możemy doczekać się dopiero pod koniec kwietnia/na początku maja, czyli za dwa miesiące.
Uważam, że bezpieczniej dla naszych mieczyków jest jeszcze przez co najmniej miesiąc przetrzymać je w chłodnym pomieszczeniu/lodówce.
Bardzo ważna w momencie sadzenia bulw jest równowaga w rozwoju korzeni i pędów. Wystawienie obecnie mieczyków na ciepły, jasny parapet spowodowałby szybki wzrost pędów. Taka bulwa, po posadzeniu, będzie miała niedorozwój systemu korzeniowego w stosunku do pędów. W czasie wegetacji ta różnica utrzyma się. Rośliny będą bardziej wrażliwe na przesuszenie gleby, na wysokie temperatury i inne niekorzystne warunki glebowe.
Jeżeli obserwujemy równowagę w rozwoju korzeni i pędów, bulwy mogą pozostać w przechowalni aż do czasu przygotowań przed sadzeniem. Jeżeli jednak na trzy tygodnie przed sadzeniem (czyli w pierwszej połowie kwietnia) nie znajdziemy na bulwach pędów, czy też brak będzie zaczątków korzeni, możemy umieścić mieczyki w pomieszczeniu o temperaturze 25 - 30 stopni C, przy wilgotności względnej 80 %. Dwa , trzy tygodnie w takich warunkach wystarczą na pobudzenie pędów i korzeni do wzrostu.
Rotos w pewnym sensie masz rację. Niedługo mieczyki nawet w chłodnych pomieszczeniach zaczną puszczać korzonki i pędy. Nie mówię o profesjonalnych przechowalniach, bo oni tam wiedzą jakie wilgotności i temperatury trzeba utrzymywać.
Aby zatrzymać wyrastanie pędów i korzonków, do określonego terminu sadzenia (ja sadzę partiami, żeby mieć ciągłość kwitnienia do końca sezonu), swoje cebulki mieczyków jak najwcześniej, gdy tylko pozwoli pogoda wynoszę do folii i poddaję je naświetleniu i nagrzaniu słońcem. Na chłodne noce przykrywam kocami. Oczywiście gdy tylko słońce wyjrzy odkrywam, żeby nie zawilgotniały. Takie naświetlone i wygrzane mieczyki jeśli już puszczą pędy, to są one mocne, wypuszczają też wyrostki korzeniowe, ale wysuszone i wygrzane nie wypuszczają kilkucentymetrowych korzonków.
Czasami sadzę resztki mieczyków na początku lipca i mam kwiaty przy odpowiedniej pogodzie jeszcze w październiku.
Też z doświadczenia wiem, że trochę dłużej przetrzymane w piwnicy zaczynają masowo gnić. A naświetlenia w folii zatrzymują praktycznie choroby. Nawet taki w połowie nadgniły potrafi zaschnąć , a potem jeszcze daje kwiat. Teraz już takich nie sadzę, ale gdy miałam mniej cebulek wycinałam chore miejsca i po obsuszeniu sadziłam do ziemi.
W początkach mojej przygody z mieczykami, czasami więcej niż połowę mieczyków wyrzucałam wiosną, bo gniły. I to bywała kwestia np. dwóch tygodni, więc teraz sprawdzam na przedwiośniu prawie codziennie czy nic z nimi się nie dzieje.
Oczywiście też jestem przeciwnikiem wczesnego sadzenia w doniczkach. Mieczyki chyba potrzebują odpowiednio długiego dnia do swojego prawidłowego rozwoju.
Krysiu - ciekawy sposób z tą folią. Bulwy mają ciepło, a przy tym wilgotno. Zachowanie odpowiedniej wilgotności jest kluczem do prawidłowego rozwoju mieczyków przed sadzeniem. Nie grozi im wysychanie i sprzyja rozwojowi korzeni.
Byłem dzisiaj w jednym z dużych marketów. Przeglądałem ofertę nasion i natknąłem się na sześć wielkich skrzyń wypełnionych mieczykami, jak ziemniakami w dawnych warzywniakach. Nigdy nie kupuję mieczyków z tego (holenderskiego) źródła, ale z ciekawości sprawdziłem co tam jest. Na sześć odmian tylko jedna nie wykazywała objawów chorobowych. Trzy skrzynie wypełnione były samymi chorymi bulwami, a w dwóch, co trzecia nadawała się tylko do wyrzucenia.
Uczulam na dokładne sprawdzenie tego co kupujemy, a potem sadzimy w naszych ogrodach. Możemy wprowadzić do gleby patogeny, których potem latami nie będziemy mogli się pozbyć.
Ja dziś też przyglądałam się mieczykom w centrum ogrodniczym. Skusiłam się tylko na dwie cebulki, bo te wyglądały na zdrowe, ale jak będzie-okaże się w praniu Większość była w dziwnych plamach, z widocznymi dziurkami, jak ukłucia igłą. To pewnie wciornastki?
Myślę, żeby te dwie cebulki też zaraz wykąpać. Mam pod ręką nadmanganian potasu (sypki). Czy podpowiecie, jakie stężenie zrobić i czy teraz ta kąpiel ma sens?
Trzeba być szalonym, żeby za własne pieniądze katować się w górach...
Trzeba być głupim by tego nie robić.
Objawy żerowania wciornastków to takie większe lub mniejsze brązowe suche plamki. Takich nie kupować . Wczoraj w OBI to widziałam skrzynię z cebulkami mieczyków, jak kartofle. Na oko zdrowe.
Yvono - nie sądzę, aby holenderskie bulwy dostępne teraz w marketach miały wciorniastka. Podejrzewam, że po wykopkach na "holenderskich polach" w północnej Afryce, taki materiał jest skutecznie gazowany trucizną przeciwko wszelkim owadom. Bardziej obawiałbym się chorób grzybowych i bakteryjnych, oraz tego, że w czasie transportu i magazynowania już w Polsce uległy przemrożeniu. Najpewniejszym dowodem na żerowanie wciorniastka są ciemne plamy pokryte lepką mazią.
Myślę, ze możesz teraz co najwyżej przemyć bulwy spirytusem (70 %). Odkazisz je, a wciorniastek (jeżeli w nich jest) nie lubi alkoholu w takim stężeniu. Kąpiel w nadmanganianie potasu możesz zastosować w ramach zaprawiania bulw przed sadzeniem.
Stężenie 0,02 % (2 gramy na 10 l ciepłej wody). Działa on jako stymulator wzrostu i odkażająco.
Nie widzę przyszłości dla tych mieczyków. Wygląda to na zaawansowaną suchą zgniliznę. Można by było jeszcze próbować wycinać zaatakowane miejsca do zdrowej tkanki, pokrywając ranę sproszkowanym węglem aktywnym lub drzewnym. Jednak porażeniu uległa znaczna część bulwy, w tym kluczowy dla jej rozwoju obszar wypuszczania korzeni.
Niestety, ale lepiej będzie nie sadzić ich ze zdrowymi. Można zarazić resztę i skazić glebę patogenami.
Jeżeli mam jakieś podejrzenia co do zdrowotności bulwy (a jest dla mnie cenna), sadzę ją w osobnym miejscu w ogrodzie, z daleka od zdrowych.
W tym wypadku radziłbym jednak zniszczyć te bulwy.
Nic innego mi nie pozostaje, jak z nich rzeczywiście zrezygnować, tym bardziej, że będę sadzić cebule odmian, które są dla mnie szczególnie ważne, a nie chciałabym ich na starcie zainfekować.
Jeszcze raz wielkie dzięki
Trzeba być szalonym, żeby za własne pieniądze katować się w górach...
Trzeba być głupim by tego nie robić.
WITAM WSZYSTKICH
Moje mieczyki trzymane w piwnicy wszystkie zaczęły kiełkowac , troche je poobierałam z łusek aby zobaczyc czy zdrowe .
nie wiem czy je wynieść do garażu tam jest zimniej????