Elu tak naprawdę nie wiem jeszcze co będę siać z kwitnących.Na pewno pomidory i może miniaturki jakieś, selery,pory, ale czekam do marca. A co do tych rozjazdów moich, to w niedzielę padłam jak "sznita", nawet do najmłodszej wnuczki na proszony obiad nie pojechałam, zamknęłam się w szufladce, ale wieczorem zawitały do mnie sąsiadki, trzeba było się przywitać po staro polsku

, moja naleweczką z pigwowca i....góralu czy ci.....

.Cały wieczór tłumaczyłam tym blokowym babom jaka jest różnica między
szufladą a
wieśniacką chatą...a one swoje...-tu masz ciepło, pod nosem sklepy, ludzi... Aaa dałam sobie spokój z tłumaczeniem
A najlepsze że wyrwało mi się magiczne słowo
Banderas , to się dziewczyny ubawiły

Byłam dziś u p.dr.internistka-rodzinna= typ nie Judym owski

Nawet nie spojrzała na mą stopę skoślawioną ani na obite łokcie i biodro fioletowe

, kazała mi jeszcze po schodach pędzić do recepcji po skierowania bo zapomniały do karty włożyć "te rozlazłe baby"-cytat słów p.dr.internistki

.Jutro mam ortopedę o 11-ej