Iwonko...przybiegłam się pochwalić, tak jak prosiłaś.
Może i mnie uda się doczekać dorodnych roślinek z własnoręcznie kiełkowanych nasionek.
Pierwsze 5 , które błyskawicznie skiełkowały, praktycznie jeszcze tego samego dnia, ukatrupiłam, wyleciały mi z rączki w czasie oglądania

. Zamoczyłam więc kolejne 5 nasionek. Jedno tylko skiełkowało po bożemu i wylądowało w doniczce.
Pozostałe nasionka jaja sobie robią, puszczają korzonki nie ze spiłowanych dupek, tylko z przeciwnego końca, jakby nie chciały iść na łatwiznę

.
Zresztą sama popatrz. Śmiesznie to wyglądało, szkoda że fotki nie cyknęłam, jak otwarła się klapka i korzonek tą swoją dziurką, osobiście zrobioną przedzierał się na zewnątrz

zamiast drogą którą mu utorowałam.
