Danusiu - nie ma sprawy, byle tylko wiosna dopisała.
Bo jak będzie zimno i deszczowo to pewno tak szybko nie dojrzeją.
Jak będzie w tym roku to zobaczymy.
Ale kilka lat temu pierwszego swojego pomidorka zjadłam 17 maja.
Aniu - miło mi to czytać.
Jak obrodzą to masz następne jak w banku.
Elżuś - ja mam gazowy.
Mam tak uchylone aby połówki pomidorów schły a nie się zagotowały czyli tak naokoło 60, 70 stopni.
Ale dokładnie nie mierzyłam. Gotowe są takie gumowate.
Pomidory mieszam z suchą bazylią, oregano, plastrami czosnku, solą i jeśli ktoś lubi to można dodać suszonego mielonego chili.
Nie wolno napychać słoika do pełna bo pod oliwą pomidory pęcznieją, wystarczy jak jest ich 2/3 słoika.
Olej lub oliwę daję z oliwek lub słonecznika, podgrzewam do dość wysokiej temperatury, tak żeby była gorąca ale nie gotująca.
I taką wolno zalewam - dokładnie usuwając wszystkie bańki powietrza - zakręcam i odstawiam do wystygnięcia. Denko samo wskakuje i wszystko jest OK.
Potem daję w chłodne miejsce jakim jest u mnie piwnica.
Wszystkie składniki / za wyjątkiem cienkich plastrów czosnku / muszą być suche, bo inaczej zawartość sfermentuje.
Dorotko - pewnie tak, to tylko kwestia indywidualnego gustu i smaku.
Trzeba wyeksperymentować co i z czym komu smakuje.
Krysiu - witaj.
Nie ma czym się przerażać bo to na prawdę proste w zrobieniu.
Wymaga tylko czasu.
A smakuje jak żadne inne sklepowe przetwory.
Większość słoików zjadłam tylko z chlebem a pozostałą oliwę wykorzystuję do smażenia.