Marysiu, melduję, że jeden pęd derenia od Ciebie wsadziłam do wody (w ramach eksperymentu oczywiście), zapomniałam o tym, a dziś patrzę, a tam zieloniutkie liście

normalnie tak mnie ten widok ucieszył, jakby mi co najmniej wielki krzak wyrósł, bo to znaczy, ze nie zabiłam patyczków od Ciebie złym przechowywaniem...
A pomidorki, tak w ramach gescheftu, bo powolutku ale cierpliwie zarażam siostrę ogrodniczą pasją i w tym roku na swoim małym enerdowskim balkoniku będzie hodować pomidory
