
No cóż...
Zupełnie a propos Twojej wypowiedzi - dziś odchwaszczałem trawnik pod domem. Nie byłem zachwycony tym zajęciem, ale zdaje się, że nie ma innej metody niż po prostu je powyrywać. Przypałętał się nagle "wypity" jegomość, który spytał się mnie "ile za to dostaję". Powiedziałem, że nic. Jegomość zaczął więc wymieniać stawki, ale ja kręciłem głową. Powiedziałem, że tu mieszkam, to sprzątam - za darmo. No i to go trochę uspokoiło zrozumiał to tak "aha za mieszkanie pracujesz" - to znaczy gmina daje mi lokal komunalny, a ja dbam o zieleń.
Ale jeśli chodzi o sąsiadów, to na prawdę dobrze trafiłem. Sam czasem nie mogę w to uwierzyć, ale większość z nich jest zachwycona nawet najdrobniejszą rzeczą - typu umycie ścian w windzie itd. Zatrzymują się i mówią "jak to dobrze, że pan to robi, też zawsze chciałem to zrobić". Więc jakoś to działa.
Nie zmienia to faktu, że Twoja diagnoza o "poniżającej" pracy, "niegodnej" porządnego człowieka jest chyba bardzo trafna. No i też zabawna

Mnie osobiście takie proste czynności bardzo uspokajają i dlatego je lubie.
I nie wstydze się już w ogóle tego, że podniosę puszkę po piwie itd.

Mam też wrażenie, że stopniowo, choć wolno

śmieci na trawnikach jest jakby trochę mniej

ha ha
Pozdrowienia
Wiktor
PS. Odkąd się witam z dwoma sąsiadami, którzy regularnie rzucali puszki po piwie pod domem ten "proceder" jakoś się zahamował!
Jeden z nich, trochę łobuz mówiąc delikatnie, był w ciężkim szoku widząc mnie z konewką. Skomentował to w naszej nieco brutalnej wersji podwórkowej polszczyzny "Co ty k... ogrodnik jesteś?!". Nie pozostało mi nic innego jak przytaknąć. Kolega musiał to jakoś przełknąć, i również ja ze świadomością, że może do mnie przylgnąć taka "ksywa"
