Pat, wydaje mi się, że obecność wiśni nie ma tu znaczenia (chociaż mogę się mylić) - migdałki po prostu tak mają, że są wrażliwe na te chorobę; we wszystkich opisach tych drzewek są o tym wzmianki. Zresztą mimo to pewnie bym go zatrzymała, ale dodatkowo rósł w "gupim" miejscu, w którym koniecznie

musiała powstać rabata różana, a przesadzenie było ryzykowne, bo nie był najmłodszy...więc zdecydowaliśmy się go jednak wyciąć.
A co do odśnieżania - tak, z pewnością da się to załatwić w przyszłości w opisany przez Ciebie sposób
Natomiast byłabym chyba jeszcze bardziej zainteresowana tym, żeby kiedyś drogowcom robiącym asfalt 'się skręciło" w tę naszą dróżkę...

To jest - a raczej do niedawna była - nieutwardzona droga polna, przy której nasz dom stanowi jedyne zabudowania, a dalej już tylko pola...
I jeśli na podstawie tego opisu wyobraziliście sobie tradycyjną, piaszczystą drogę wśród pól...to niestety bardzo się mylicie
Gleby w naszej wsi to prawdopodobnie rędziny (skądinąd próchnicze i żyzne ), ale oprócz tego, wg uczonego opisu "silnie związane z podłożem, po nawilgoceniu stają się grząskie, a po wyschnięciu zbite. I słowo :"grząskie" jest tu, niestety, słowem kluczowym. Do tego stopnia, że nie wiem, czy zdecydowałabym się na kupno tej działki, gdyby nie to, że po raz pierwszy zawitaliśmy tam pięknego, słonecznego, wrześniowego dnia, kiedy to droga była zupełnie sucha. Zresztą, być może, w przeciwnym wypadku wcale byśmy tam nie trafili, bo przy deszczowej pogodzie tą drogą nie da się po prostu przejechać, wyłączając samochody terenowe oraz ciężki sprzęt polowy - który czyni w niej dodatkowo dziury, doły i koleiny.
Później nie było już tak wesoło i w momentach krytycznych trzeba było zostawiać samochód przy drodze głównej, brnąc pieszo do miejsca przeznaczenia i wyciągając czasem z podłoża nogę bez buta, który właśnie został w nim zassany...
Na szczęście aktualnie jest lepiej - mniej więcej przed rokiem droga została wysypana żwirem i utwardzona (właściwie to tylko jej początkowy fragment, no ale nas załapało)...niestety zdajemy sobie sprawę, że to rozwiązanie tymczasowe, właśnie z powodu właściwości gleby: ciągniki i inne tam bizony wgniatają żwir w grząskie podłoże, a do tego wyjeżdżając z pól zostawiają na wierzchu grudy gleby, która przykleiła się do opon... i pewnie za jakiś czas znowu zacznie się zabawa. Tak więc na dłuższą metę tylko asfalt rozwiązuje sprawę i chyba rzeczywiście musimy na poważnie zacząć się rozglądać, gdzie w pobliżu panowie działają w tej dziedzinie. Tylko nie wiem, czy jestem na to wystarczająco wpływową panią (jak sąsiadka Pat)...
