Wzięłam się za przerabianie oczka wodnego, a własciwie koryta po nim. Jesienią spłynęła mi do ziemi większość wody z oczka, więc uznałam, że nadeszła smierć techniczna folii. Wyjęcie jej okazało się nie lada wyczynem, bo ciężka i sztywna jak blacha, a do tego gruba warstwa mułu na dnie, od lat nieczyszonego . Trzeba było folię ciąć na kawałki, żeby ją usunąć. Teraz wożę codziennie wiadra piasku i worki ziemi, żeby pół oczka zasypać. Mam juz nowe, plastikowe, ponad połowę mniejsze. Nie wyglada tak dobrze jak tamto, ale cóż, człowiek jest coraz starszy i nie jest w stanie wszystkiego obrobić, a takie maleństwo może utrzymam w czystości.
Powybierałam ślimaki, roslinki wodne i inne stwory, wrzuciłam je do nowej, czystej wody i czekam na wiosnę.
Jeszcze parę dni i pojawi sie u mnie nowa dostawa małych iglaczków.
