Otóż to.
Sprzedawcy nie piszą nic albo prawie nic o innych nazwach danej róży.
Poza tym kiedy my szukamy danej róży to nie zawsze wiemy jakie ma inne nazwy.
No i pytanie czy to nie jest "podciąganie" innej odmiany pod sprzedawaną swoją w wiadomym celu.
Myślałam, że tylko z racji mnóstwa odmian taka historia zdarza się przy liliowcach a tu okazuje się, że po wielekroć możemy kupić coś, co tak na prawdę wcale nie jest tym czego szukaliśmy i w przypadku róż.
I być może tu też tkwi przyczyna tego, że niby ta sama odmiana a u jednych rośnie super a u innych ledwo zipie.
I nie tylko podkładka może mieć tu znaczenie ale samo "podobieństwo" do odmiany.
Przyznam, że te wszystkie dywagacje na temat zgodności z odmianą trochę mnie rozczarowały i zniechęciły.
Płacąc często nie małe pieniądze za sprowadzane sadzonki, mamy chyba prawo oczekiwać, że dostajemy to co zamówiliśmy.
Bo w tej sytuacji widząc u kogoś piękną różę i zamawiając tą samą nie mam gwarancji, że taka właśnie do mnie dotrze.
