Moje kochane wierne czytelniczki

Trochę Was zaniedbałam, bo jestem w trakcie jakiegoś szalonego tournee zawodowo-rodzinnego...zresztą jedno z drugim też się wiąże, bo mój syn uprawia tę samą profesję, co ja i czasem udaje nam się robić coś razem, więc aktualnie łączę pracę z odwiedzinami u wnuka
Nelu - tak muszę zrobić z narzędziami i trochę nawet to zapoczątkowałam; na przykład mam dwa wypasione sekatorki tylko do róż...ale...M i tak czasem mi
podbiera
Więc chyba kluczyk na szyję będzie niezbędnym rozwiązaniem...tak, tak
Ewciu...
Krysiu, tak zachwalacie Casablancę, że chyba muszę się za nią rozejrzeć...mogłabym ją posadzić z różami obok tarasu...pachniałaby mi pod nosem...
Romciu - zapraszam nieustająco!
Kasiu, to ja chyba z liliami mam podobnie

też coraz bardziej mnie pociągają... I masz rację, że róż zmieściłoby mi się na pewno co najmniej drugie tyle...na razie celowo przystopowałam, bo muszę jednak jakoś to wszystko sensownie rozplanować i poczekać, jak rozrosną mi się te, które mam; wydaje mi się, że na razie zrobił się lekki chaos
Helenko, cieszę się, że jesteś

Ja chętnie umniejszyłabym znacznie areał trawnika...będę do tego dążyć

A jak już osiądziemy tam na stałe...to na pewno będziemy mieć własne,
całoroczne koty
Ula, dla mnie też połączenie róż z lawendą jest niezwykle urokliwe...
Wandeczko, przypomniałaś mi o cyniach...chyba trzeba będzie niedługo siać
No właśnie, tak sobie biegam po różnych wątkach...wszyscy kupują nasiona, sieją nasiona, oglądają wschody nasion...a ja nic

prawie mi wstyd
Prawda jest taka, że zupełnie nie mam doświadczenia w tej dziedzinie i tak się zabieram jak przysłowiowy pies do jeża. Ale co najmniej lobelię muszę
zaprowadzić, no a poza tym mam sporo nasion z własnych kwiatów, więc nie mogę dopuścić, by się zmarnowały...
I tak już narzuciłam sobie wiosenną dyscyplinę zakupową...zero róż

więc chyba pocieszę się chociaż jednorocznymi
No to w związku z tym parę różyczek

Tzw. bladawce.
