Dostałam niedawno od znajomych Hiacynta , sztuk 2, biały i niebieskofioletowy - jeśli to ma znaczenie(?). Muszą mnie nie lubić bo reki do kwiatów nie mam(cały czas liczę na to, że to się zmieni

), nawet kaktus mi w domu zdechł

, a oni mi takie prezenty robią
Kwiatki miały dostawać wodę na podstawek. Dostawały:) zakwitły ślicznie, pięknie pachniały... no ale już im się przekwitło, więc co dalej?
W mądrych źródłach jest napisane: Przyciąć! Ale co?

Całe zielone wykarczować i tylko cebulkę zostawić? Czy tylko ten badyl od kwiatka? Jak tylko badyl (a wydaje mi się, że to chyba najrozsądniejsze) to w którym miejscu, zaraz jak mu się kwiatki kończą czy przy cebulce?
Szukałam grzecznie informacji jak pan "buk" przykazał, ale tu się okazuje, że większość ma tego badyla w gruncie, a ja w doniczce i to jeszcze jakiejś takiej mikroskopijnej. Wysadzać do gruntu niby najlepiej we wrześniu, ale co do tego czasu? Mam je trzymać w tych malutkich doniczkach? Przecież mi się klaustrofobii nabawią. Przesadzić do większej? Czekać do września? A może wcześniej wywalić do gruntu?
Bardzo proszę o poradę, najlepiej w formie jak dla debila, żebym już wątpliwości nie miała.
Poproszę o Złotą Łopatę za odkopanie tematu
