Wróciłam z weekendu. Był to chyba najsmutniejszy weekend z moimi różami.
Większość róż zakopczykowałam, kilka okryłam słomą, kilka postaram się okryć za tydzień. Oczywiście okrywam tylko parkowe i
pnące. Te mniejsze niech radzą sobie z kopczykiem. I tak wiosną przyjdzie mi wyciąć wszystko.
To Louise Odier. Dwuletnia. Liczyłam, że w przyszłym roku będę miała w końcu burzę kwiatów. Większość pędów będę musiała wyciąć, prawie do ziemi.
To już moja ulubiona róża galijska nn. W lepszym stanie

Przygotowana do ownięcia słomą. W ubiegłym roku nie miała osłony i sporo podmarzła. Uwielbiam ten krze, jej liście
W tle możecie podziwiać pseudo-chochoły i bałagan, jakiego narobiłam. Zdjęcia robiłam telefonem. Skończyło się tym, że teelfon wpadł w śnieg i teraz mam z nim problem
