Też tak uważamsylwekw pisze:Mam podobne wrażenie jak Monika w poście powyżej.
Zakwaszacze, nawozy zakwaszające, kwasy ..... nie można tak sypać i lać wszystko co przyjdzie do głowy jedno pod rugim.



Różaneczniki kwitną jak najęte, wię chyba nie jest im źle. Tylko ten jeden biedak jest taki trochę potrącony przez życie. Pewnie przyczyniły się też do tego moje dwa czworonogi, bo pierwotnie rósł w miejscu, gdzie biegały i pewnie nieraz go obsikały. Jak widziałam, to natychmiast polewałam go wodą, lecz pewnie nie zawsze udawało mi się to zaobserwować.
Co do mrówek, to pewnie nie przerażała by mnie ich obecność, gdybym kiedyś nie wylądowała w niedzielę na ostrym dyżurze po tym jak mnie jedna ugryzła w palec z obrączką i ręka spuchła mi jak bania. WIdocznie jestem uczulona. Bałam się, że stracę palec, po zastrzyku dopiero następnego dnia udało mi się z trudem zdjąć obrączkę i od tamtego czasu nie noszę jej już wcale.monika pisze: Nigdy mrówki nie uważałam za szkodniki
Poza tym miałam kiedyś przepiękną różę, która rosła bujnie do czasu jak wprowadziły się pod jej korzenie mrówki, a ona zaczęła marnieć w oczach. Dopiero gdy wykopywałam jej resztki, zorientowałam się, że pod nią jest dom mrówek.
Tak więc, dopóki mi mrówki nie przeszkadzają, to niech sobie będą. Nie może być jednak tak, że nie mogę usiąść na własnym trawniku, bo mnie obłażą i gryzą.
Przepraszam za OT ;).