Krysiu, dziękuję

, bardzo się cieszę, że te zdjęcia Ci się podobają, aparat i robienie zdjęć to też, coś co bardzo lubię, ale z braku czasu robię je najczęściej niestety w pośpiechu. Tak to Ricinus zwany potocznie kasztanowcem, ja mam bordowego, ale jego liście są zielone natomiast gałęzie bordowe, z tą wysokością to tak różnie, wydaje mi się, że jest dość żarłoczny i jak ma dobre miejsce, ziemię i "papu" to rośnie dość wysoki, ale maluchy też się zdarzają, tak wygląda w całości (też z mojego nasionka) jest chyba wyższy ode mnie (165cm). Jak chcesz wyślę Ci jego nasionka, na początku marca, trzeba je namoczyć w wodzie (kilka godzin) i do ziemi, każde w osobną doniczkę. Widziałam u kogoś posadzone w grupie, kilka sztuk razem wyglądało to bombowo, jak masz tyle miejsca, to myślę, że powinienny zdać rolę zasłony dla hortensji.
Majeczko odpoczywałam tylko jeden dzień, ale jak na mnie to i tak sukces

, w niedzielę już działałam, słoneczko fajnie grzało więc dziury pod róże zostały pogłębione, wsypałam kompostu, przysypałam warstwą ziemi i znów czekam. Moje maleństwo trudno nazwać bukietem, to kilka ostatnich sztuk, których było mi żal, chociaż Kronenburg ma dużo ładnych pąków i póki co zostawiłam je, może da jeszcze radę. Chippendale też zamówiłam, no normalnie już nie mogę doczekać się wiosny, a tu jeszcze tyle miesięcy przed nami
Iwonko, buziaczki

, moje domowe zawsze w okresie letnim zostają niestety zaniedbane, podlewać podlewam, ale wszystko biegusiem z braku czasu, teraz muszę się lepiej nimi zaopiekować, a wilczomlecz raczej nie powinien wymarznąć, ale różnie to bywa, powinien natomiast Ci się wysiać, jeśli oczywiście kwitł. Jego maluszki wyglądają bardzo niepozornie (w poprzednim wątku pokazywałam je) więc można też potraktować je jak zielsko

, jakby co przypomnij się wiosną jak będę ich miała, tyle jak co roku, to Ci wyślę.
No i znów brakuje mi czasu, a mówiłam, że teraz nadrobię wszystkie zaległości, dzisiaj całe popołudnie szykowałam dalie, canny, begonie, mieczyki, krokosmie i szczawiki do zimowania, te ostatnie powędrowały na razie do siateczek, ale pozostałe, oprócz mieczyków do kartonów z trocinami i nie wiem czy to nie za szybko, ale musiałam się ich pozbyć wreszcie z salonu. Teraz stoją jeszcze pootwierane w korytarzu, a przy czasie wywiozę wszystko do piwnicy do mamy, jak tym razem nie przetrwają zimy, to stwierdziłam, że dam sobie z nimi spokój, za dużo latania z tym wszystkim, najwyżej dwie nowe dalie co roku i koniec.