Witam radośnie w piąteczek, piątunio, piątuś

. Świeci do tego słoneczko i świat jest piękniejszy
Na szczęście wczoraj wieczorem dojrzałam czerwony zachód słońca i schowałam ponownie pelargonie. Rano było ZERO.
PATI mój M po tym jak skosił borówkę to już dalekie rejony kosi kosą a mnie zostawił kosiarkę w cywilizowanych rejonach. Jak sam chce skorzystać z kosiarki to tylko bezpieczne rejony kosi gdzie nie ma niczego. Tej dalii to nie dziwię się, że mu nie mogłaś darować

, ale jak jeszcze nie kwitła, to skąd mógł wiedzieć - to tylko facet. Ma za to inne zalety, np. sam robi remont
ILONKO, chyba rzeczywiście trzeba ich stawiać przed faktem dokonanym i chwalić jak coś robią dobrze i wybaczać małe co nieco. Inaczej to nerwy zszarpane i po co?
MADZIU, rzeczywiście Ilonka ma rację, zgadzam się z Tobą
MARYSIU, a wiesz to świetny pomysł z tym odkupywaniem. Też tak zrobiłam jak kiedyś świeżo posadzone pstrokate trzmieliny mi skosił, chyba 7szt. Taka byłam wściekła, że aż poszłam do barku, żeby nie wybuchnąć. I tak jeden kieliszek - nie działa, drugi- nie działa, trzeci - już lepiej. Po piątym było mi już obojętne. Ale sam się zreflektował i na drugi dzień odkupił z nawiązką rośliny. Potem skosił je znów... I tak zawsze coś mu się nawinie do skoszenia
PRZEMKU, no widzisz jak łatwo powiększyła Ci się kolekcja? Czasem wystarczy mieć oczy szeroko otwarte i spytać. Przesyłka ode mnie do Ciebie w poniedziałek jednak, bo ten tydzień jakiś taki niezorganizowany i nie dojechałam na pocztę
TERENIU, no to tylko pogratulować M, który nic nie skosił. U mnie nie ma póki co trawnika z prawdziwego zdarzenia, koszę te chwasty co rosną i nie mam dzięki nim piasku na wierzchu. Najpierw chcę rabaty pozakładać, a potem trawnik. Uniknę w ten sposób podwójnej roboty czyli najpierw zakładanie trawnika a potem zdzieranie darni. Darń i tak zdzieram, ale choć nie z trawą za pieniądze a perzem.
ELU, widziałam Twój ogród i rzeczywiście trawy to nie masz gdzie mieć. Ale masz tam tak fajne kwiatuchy, że

. Nie narzeja aż tak na M. Stara sie jak może, a że czasem jest trochę niezdarny to każdemu się może zdarzyć. Wszak nie wszyscy poruszamy sie jak łanie i kozice. Buduje Ci za to piękny grill i pomaga dźwigać donice z kwiatami dwa razy w roku. Ma swoją daturę i dba o nią jak trzeba
KASIU, dziękuję za miłe i ciepłe słowo pociechy odnośnie M i mojej pracy w ogrodzie. Ten sezon rzeczywiście był szalony. Ale efekty już zaczynam dostrzegać, choćby zaczątek różanki. Dzięki lawendzie wygląda dużo lepiej , bo taka uporządkowana się stała.
Kiedyś więcej razem sadziliśmy w ogrodzie, ale teraz wolę sama sadzić, bo sadzę gdzie chcę. Choć większe okazy jak przychodzi przesadzić, to jednak czekam na jego pomoc. Teraz np. chcę spod płotu sporego jałowca przemieścić i sama nie dam rady. Tak samo jak z brzozą- też czekam na niego.
Poza tym facet musi czuć się potrzebny, więc niech też popracuje. Będzie to dla naszego obopólnego dobra. Mój kręgosłup nie ucierpi i jego EGO też
JUSTYNKO, witam. No wreszcie się do mnie pofatygowałaś. Czytaj czytaj. Ja u Ciebie podziwiam Twoje prace, czasem męskie, jak układanie kamiennej ścieżki czy robienie pergol itp. Ostatnio widziałam fajne ramy okien
JOLU, cieszę się, ze mogłam coś podrzucić, choć pomysł. Przeglądałam róże i ta wydała mi się idealna dla Ciebie, odporna, znosząca zacienienie i bladoróżowa.
Mój też tak mówi, że nie widzi tego i co ja mu prze telefon tłumaczę. Przyjedzie to zobaczy. Najczęściej krytykuje, ale jak się oswoi z widokiem to zaczyna mu się podobać. No i najcżęściej jak zapraszam nowe kwiaty, to mu tłumaczę obrazkowo, Np. hortensje to te co u Twoje siostry Ci się podobały, a piwonie to te co rosły w ogródku Twojej mamy itp. Po takim tłumaczeniu rozumie, pojmuje i przytakuje, że mogą być. Oczywiście lubi i zna róże, więc nawet sam zaproponował, że kupi. Raz nawet przywiózł mi 2 róże od Austina z Anglii, ale ja wtedy nie wiedziałam nic o nich i zmarzły
Na chwilkę Was opuszczę, bo pomimo, że piątek to pracy wcale nie ubyło i musze kilka maili wysmarować