Winterek - ja bym musiała zatrudnić ochroniarza na sezon letni
Pomidory zerwali tylko czerwone i te zapalone - dobrze, że nie opędzlowali całych krzaków.
Więc to pikuś! - ale miałam renklodę tak oblepioną owocami (przepysznymi!!!), że z M. zajechaliśmy na działkę pickup-em wypełnionym wiadrami (bo przecież tego było dziesiątki kg!). Ty wiesz, jakie było zdziwienie, jak podeszliśmy i zobaczyliśmy puste drzewo?!
Nawet spady pozbierali...
taka dola osoby, która ma działkę przy wale rzeki, po którym sobie spacerki robią ludziska...
To ja mam się najlepiej bo ci moi sąsiedzi- gołębiarze nocują na działkach i jak ktoś się skrada to oni brechę i za nim .Też tak niefortunnie postawiliśmy tunel bo blisko alejki a ładne pomidorki kuszą i przyciągają.
A ja na swojej wsi, "daleko od szosy", tego nie mam. Całe lato trzymałam w swoim blaszanym garażyku cenne narzędzia (kosę spalinową dobrej marki, narzędzia ogrodnicze fiskarsa, łakomy kąsek, łóżko turystyczne, materace, śpiwory, grill, kuchenkę turystyczną, porządny czajnik elektryczny, dwa stoły, cztery ławy, stoją na polu pod dwiema altankami). I nic mi nie zginęło. I nikt nie dobierał się do moich upraw. A tak mnie straszono, że miejscowi wszystko mi pokradną. Mało tego, obcy ludzie, gdy przechodzą, rolnicy, to zatrzymują się, podchodzą i dopytują "a co pani tu uprawia?", i doradzają. Wczoraj obca kobitka przyniosła mi 4 dorodne dynie, bo kiedyś jej marudziłam, ze mnie dynie nie wyszły w tym roku. Nie chciała pieniędzy, to ja jej dziś przepis na pikantną zupę z dyni plus przyprawy i chlebek tostowy na grzanki. A dzieciarnia, której tu pełno jeżdżącej na wrotkach po ulicy, potrafi przyjść i zapytać "a może pani w czymś pomóc?". Mało tego, gdy idę drogą to każdy obcy człowiek mówi "dzień dobry". To ja tak samo. Taki tu zwyczaj.
W moim mieście tak nie ma. Znajomi, którzy mają działki w pracowniczych ogródkach działkowych, ciągle narzekają na złodziei i chuliganów.
Odnoszę czasami wrażenie, że prawdziwa moralność, uczynność, uczciwość i życzliwość dla drugiego człowieka to pozostała tylko na takich wioskach "daleko od szosy".
U mnie ktoś częstował się na początku ogórkami, aż zaczęły ginąć te na nasiona. Kolejne były pomidorki, a na koniec fasolka szparagowa. Ktoś się spieszył bo wyrwał tylko połowę .
No, Kochani, nowy dzień, nowe spojrzenie na rzeczywistość. Mam jeszcze urlop, to dziś i jutro spędzę na działce. Tak mnie wczoraj nastraszyliście tymi kradzieżami na działkach, że kosa wędruje dziś do domu, a może ktoś by się skusił, jakby nie było to warta jest ok. 1.500 zł, a teraz już nie będzie używana, trzeba ją porządnie wyczyścić, a resztę paliwa zużyję na podpałkę pod stos chwastów, łodyg pomidorów, słoneczników,, itp, bo w nocy u mnie (po raz kolejny z rzędu) był deszcz, to nic nie będzie się chciało palić. Ale dziś zapowiada się słoneczny dzień, już świeci oślepiające słońce, więc przed wyjazdem muszę opuścić żaluzję, żeby zacieniować lekko moje storczyki.
Dwie olbrzymie tace "zapalonych" papryk dojrzewają sobie na balkonie, głędoko w kącie, balkon to właściwie taka szeroka i głęboka loggia, deszcz tam nie dochodzi, to są bezpieczne i osłonięte od wiatru. Dwie donice "gruntowych pomidorów" na balkonie przeżywają nadal "drugą młodość".
"Zapalone " pomidorki dochodzą na dwu sporych tacach na parapecie. Zielone pomidory, ułożone na płasko w baardzo dużym niskim pudle kartonowym z uszkami (duże pudło, bo muszą dwie osoby go nieść), są już u mnie w garażu, gdzie temperatury plusowe, przykryte, żeby miały ciemność. Czy trzeba jeszcze każdego pomidora z osobna zawijać w papierki?
A to mnie pytaniem zaskoczyłaś - nigdy w papierki pomidorów nie zawijałam. Kładę po prostu jedną wartwą i dojrzewają. Przykrywam czasem recznikiem kuchennym albo gazetą i tyle.
Agulka11 pisze:Ja bym musiała zatrudnić ochroniarza na sezon letni Taka dola osoby, która ma działkę przy wale rzeki, po którym sobie spacerki robią ludziska...
Może byś uprawiała zielone pomidory i psiankę stuliszolistną (tę kolczastą), najlepiej tam, gdzie wszystko widać i jest dostęp z zewnątrz (dla złodziei też).
Gunnar musiałam wygooglać, bo nawet nie wiedziałam co to jest
nie wiem czy by pomogło - na wzniesieniu (czyli na najwyższym punkcie wału) jest właśnie dróżka. Wał opada (różnica wysokości to jakieś max 2 metry) jest z 2 metry do mojej siatki i tyle. Pomiędzy wałem a moją siatką są potężne pokrzywy a i tak i tak przechodzą... Zresztą nie tylko mi - wszystkim, którzy właśnie graniczą z wałem...
Ciekawa jestem czy coś tam jeszcze z pomidorów dla mnie zostało - może w niedzielę pojadę, na razie niech moje oskrzela się leczą ;)
Agulka, moje pytanie było tylko dlatego, że tu na innym wątku inna forumowiczka pisała, że zabiera się do zawijania zielonych w papierki. To zapytałam jak Wy robicie.
Mnie też się wydaje zbędne zawijanie każdego z osobna, skoro leżą sobie wygodnie w pudle przykryte.
Psianka stuliszolistna, też z ciekawości wygooglowałam, co to . Ale to nie dla mnie. Natomiast na balkonie mam co roku psiankę pieprzową, kilkanaście roślnek, rośnie wśród pelargonii, owocki już się czerwienią. Gdy grożą przymrozki wykopuję je do doniczek i mam całą zimę fajną ozdobę parapetów. Czerwone owocki są przeuroczą ozdobą, wyglądają jak pomidorki koktajlowe, ale są niejadalne.
Powiedzcie mi czego brakuje pomidorkom jeśli robią się kaszowate? Tu chodzi konkretnie o Brandywine Red - kilka mi ukradli ale kilka z działki zabrałam zapalonych, dochodziły w domu i co nie rozkroję tego pomidorka, to kasza w środku. Nie cierpię takich pomidorów, więc poszły do sosu z ziołami i na grzanki. na pewno to moja wina, bo w tym roku to moje pomidorki miały ze mną obóz przetrwania, no ale chcę uniknąć w przyszłym takich niespodzianek...
Ja w tym roku, szczególnie na Arkansas Marvel miałam tak, że z jednej strony była duża twarda piętka, a od czubka był kaszkowaty, czy kartoflany, czy ciapowaty (określenie do wyboru ). Przez to był niesmaczny i myślałam już z niego rezygnować i odradzać innym.Podobnie było jeszcze na któryś gatunkach, ale nie w takim nasileniu ( Brad's , Florida Pink). Ponieważ piętka to brak potasu, więc sypnęłam potasem pod wszystkie. I za jakiś czas okazało się, że piętka znikła, ale znikła też ciapowatość, a Arkansas Marvel zrobił się przepyszny . Zaczęłam się zastanawiać i doszłam do wniosku (to moje przemyślenia laika), że przecież potas w organizmie ludzkim odpowiada za przepływ elektrolitów, więc pewnie w pomidorze też. Stąd przy jego niedoborach takie nierównomierne rozłożenie płynów w owocku. Czasem jest piętka, czasem ciapowatość, a czasem jedno i drugie. Może jakiś specjalista oceni moje wypociny myślowe (ja jestem tylko inżynier ).