Dzisiaj rano pobiegłam od razu popatrzeć na moje róże. Wszystkie są jędrne, pięknie zielone, a jedna Gloria Dei ma nowy kwiatek, tylko mały i na słabej, wiotkiej łodyżce. Ale i tak się cieszę.

POLU, ciekawa rzecz z tym węglem drzewnym, w końcu wiadomo powszechnie, że on ma działanie antyseptyczne, ale czy to może być taki węgiel jak do grilla, czy musi być jakiś inny, nie wiem, specjalny ogrodniczy? Czy jest coś takiego? A gdyby tak - ze względów higienicznych - pokryć glebę pod różami warstwą tego węgla, a na to nasypać kory, to co? Mogłoby tak być? Rozumiem, że deszcz i tak wymyłby te różności z kory i prędzej czy później róże by to odczuły, ale kora jednak nie brudzi, a węgiel owszem. Tymczasem - na przykład - mam w domu trzy koty, które przynoszą na łapkach różności z ogródka. Wyobraź sobie obrus na stole albo kapę na fotelu po przejściu kotka, który właśnie spacerował po rabacie różanej.

MISIACZKU, same róże wielkokwiatowe. Tak mało miałam z nimi dotychczas do czynienia, że zapragnęłam tych właśnie. Miałam kietyś młody krzew Chopina, ale moje psy załatwiły go w dwa lata - okazało się, że to był ich ulubiony krzak, przy którym podnosi się nogę...

APRIL,

JOLCIU, już Ci napisałam na priv, ale cieszę się strasznie, że Ci się podoba. No i uważam, że pomysł z lawendą jest świetny. Lawenda odstrasza mszyce? No to rewelacja, koniecznie muszę ją tam posadzić.
STOKROTECZKO, no kruca fuks, bajecznie będzie.

AGUNIU, dziękuję za pochwały, od Ciebie mają one szczególną wartość.
Ciekawa jestem, co jest z tą korą nie tak. Może chodzi o jakieś substancje żywiczne wypłukiwane przez deszcz, które dostają się w okolice korzeni róż? Może w takim razie przekompostowana kora byłaby bezpieczniejsza niż świeża? Szkoda, że jest z tym jakiś problem, bo wyobrażałam sobie, że korą będę ściółkowała i również korą będę zabezpieczała krzewy na zimę.
EUKOMIS, oj, tak, już doczekać się nie mogę. Mam nadzieję, że kiedy zakwitną, to M. zmięknie serce i zgodzi się na poszerzenie rabatki, tak żebym miała miejsce na jeszcze inne odmiany.