Marzenko, zielsko często bywa bardzo urokliwe
A ja wczoraj tak ciężko pracowałam: skończyłam malować dwa kolejne przęsła do wstawienia w ogrodzenie i pomalowałam takie niskie metrowe ogrodzenie, które rozgranicza z tyłu domu ogród od psiego terenu i podjazdów. Może takiego nie sforsują? Jeszcze muszę zrobić bramę szeroką żeby w razie czego można było wjechać samochodem i coś przwywieźć, i furteczkę.

Taras syna zamienił się w pracownię malarską

za tym niskim ogrodzeniem będzie warzywniak i dalej rabata z azaliami i rododendronami, jak tylko usuną mi panowie piasek który jest tak składowany do betonowania. Jeszcze zabetonujemy trochę słupków ogrodzeniowych, wylejemy pod nowe budy dla psów i pod drewutnię i będzie piasku na tyle mało że się go przeniesie w inne miejsce. Na razie muszę czekać cierpliwie.
I inne obrazki:
A teraz opowiem co mi się dziwnego wczoraj przytrafiło. Poszłam do ogródka cyknąć fotki i widzę na rabacie leży ptaszek młody, chyba nieżywy. Serce mi się ścisnęło bo niedawno M znalazł młodą sójkę, zabitą przez sroki a i Ci co są ze mną od początku pamiętają historię wiewiórek wyrzuconych przez sroki z gniazda. Wzięłam więc nieboraka w ręce w nadziei że może uda się jeszcze uratować. A ten skubaniec otwiera oczy zdumiony, potrząsa łebkiem i rozpościera skrzydła. Początkowo myślałam że to w szoku i ostatkiem sił. Ale nie, zdrowy, może lekko oszołomiony poleciał na najbliższe drzewo. Okazuje się że spał koło moich rozwarów, pod pracującym spryskiwaczem gdzie się chłodził

Mało zawału nie dostałam, ale tak bardzo się ucieszyłam że żyje że dałam radę zrobić tylko jedną fotkę

To młodziutki dzięcioł zażywał siesty na rabatce.
