PIERWSZY DZIEŃ LATA.
Zgadnijcie, gdzie go spędziłam - możecie trzy razy
Było duszno, kapryśnie ( pada, nie pada, pada, nie pada ) a w związku z tym było cicho, spokojnie i cudownie. Padało sobie ze dwie godziny ( poleżałam na kanapce, na werandzie i poczytałam książkę - taką "na lato"). Nagle wyjrzało zza chmur słoneczko. Cały świat wokół zaczął parować i błyszczeć
Wyluzowana - podlałam gnojówką ( pokrzywy i skrzyp ) wszystkie rośliny. Śmierdziało mniej niż gnojówka z mniszka

Zaczynają kwitnąć róże.
Jedyna u mnie róża "z karteczką"
Sympathie
inne NN ( kupiłam jako "róża pnąca czerwona" )
są śliczne - mimo, że bez karteczki
Na Pilu grasują pszczółki murarki ( to chyba one ) ( kilka postów niżej
Ankha uświadamia mnie, że to nie murarki tylko bzygi

. A niech to

. No to bzygi - też ładne )
Poziomeczki "ulicznice" dojrzewają. Co dzień zjadam sobie kilka ( posadzone w taki mały cebrzyk ) - z poletka to chyba nie wyjdę do jesieni
A to moja grupa koleusów.
Złotokap pcha się do góry
A tu kompozycja: na pierwszym planie bluszczyk kurdybanek. Zawładnął już całym trawnikiem
Po lewej plektrantus czyli komarzyca , no i koleusy.
Ogóraski
Winogronko ( czy to możliwe ? - przecież jesienią wsadziłam malutkie patyczki )
Fasolka szparagowa
Pomidorki stały się buszem. Nawet nie wiem czy mają "wilki". Te moje pomidorki to jeden wielki wilk
Zapomniałam sfotografować gniazdo pszczół murarek
Next time
