 a w dodatku bylo to zaraz po przymrozkach po ktorych strasznie mi pomidory zmarnialy i byly wrecz fioletowo - czarne. co nie ktore do wyrzucenia.
 a w dodatku bylo to zaraz po przymrozkach po ktorych strasznie mi pomidory zmarnialy i byly wrecz fioletowo - czarne. co nie ktore do wyrzucenia.Pomidory potrzebują potasu? Idziesz do sklepu kupujecz banana zjadasz go a skorki nie wyrzucaj tylko pokroj w koski i zakop na 10 cm w ziemi blisko krzaczków. W taki o to sposob dostarczasz potasu.
Jeżeli w ziemi jest malo wapna a potrzebujesz go do nawożenia pomidorów to: gdy gotujesz jajka nie wylewaj wody w ktorej sie gotowaly. wode trzema przestudzic i mozna smialo podlewac nia krzaczki pomidorow. Wazne jest to zeby woda nie byla solona.
Albo kolejny nawoz ktory dosatrczy magnezu i potasu to: zagotowac szpinak. wody nie zolic i trzeba ja ostudzic. podlewac nia krzaczki.
NA owady a głownie na mszysce stosuje miksture : główke czosnku ścieram na tarca o razem z łupinami odstawiam na tydzien. w zaleznosci od tego jakie chcemy miec sezenie roznieczamy np miksture na ok 2-3 litrow. i spryskujemy roslinki w ogrodku
 
 Gdy choruje nam krzaczek (tak jak mi ukazala sie szara pleśń) to do powyższej mikstury o czosnku dodalam troche oleju roslinnego i troszke płynu do mycia naczyc. Chore gałązki oderwalam i pozmarowalam nim miejsca w ktorym zostala odrwana galązka. (do smarowania nie rozcienczalam wogole, po prostu polozylam kropelke i pozostawilam tak) reszte mikstury rozcienczylam w litrze wody i spryskalam rosliny ktore byly pod ryzykiej przejecia szarej pleśni.

I tyle
 nie uwazam ze potrzebne jest kupowanie roznych opryskow jezeli chodujemy krzaczki na dzialce to mamy ich malo w porownaniu do osob ktore hoduja pomidory na handel. Dla mnie jest to przyjemne doświadczenie i nie zaopatruje sie w nie wiadomo ile opryskow bo w koncu wyhodowanie kilku krzaczkow przeroslo by zyski. a jak mam dawac opryski chemiczne dla kilku krzakow to wole isc do sklepu i sobie kupic tez pryskane pomidory.
 nie uwazam ze potrzebne jest kupowanie roznych opryskow jezeli chodujemy krzaczki na dzialce to mamy ich malo w porownaniu do osob ktore hoduja pomidory na handel. Dla mnie jest to przyjemne doświadczenie i nie zaopatruje sie w nie wiadomo ile opryskow bo w koncu wyhodowanie kilku krzaczkow przeroslo by zyski. a jak mam dawac opryski chemiczne dla kilku krzakow to wole isc do sklepu i sobie kupic tez pryskane pomidory.Pisze to bo to co czytam po prostu mnie przeraza. Ludzie po co Wy takie opryski dajecie na pomidory!!! (I w dodatku bietrzecie sie za cos co nie ktorym nie wychodzi)
 Nie dość że co nie ktorzy spalaja swoje krzaczki nawozami bo na kilku likach pokazal sie czegos nie dobor to pomyslcie sobie w dodatku ze pozniej bd to jesc!
  Nie dość że co nie ktorzy spalaja swoje krzaczki nawozami bo na kilku likach pokazal sie czegos nie dobor to pomyslcie sobie w dodatku ze pozniej bd to jesc!Proszę pisać poprawnie, czytanie tekstu z takimi błędami jest trudne.
Comcia






 pomidorki, zmniejsza ryzyko zachorowania. Też wydawało mi się, że bez chemii dam radę, ale na razie raz opryskałam właśnie wczoraj. Co do oprysków, nie wrzucam masowych hodowców do jednego worka. Niestety, po kupnych pomidorach czuję się strasznie, więc w okresie do 1 czerwca w ogóle ich nie jadam. Od ok 1 czerwca kupuję pomidorki co roku u tej samej pani na ryneczku...Nie wiem czy sama je hoduje, ale są znośne. I tak jak zjem ich więcej zaraz boli mnie brzuch, mam zgagę i krosty. Ktoś mógł by powiedzieć, że to ze mną coś nie tak, ale skoro tak, to czemu swoich mogę zjeść kilo , dwa w ciągu dnia i jest ok? I czuję się świetnie? Bo "chemii" jest mniej i nawożenie bardziej naturalne. Kto wie, może za rok juz nie będę używać sztucznych nawozów, albo ograniczę je do minimum. To jest możliwe, ale pomidor bez oprysku, tak zupełnie, to sporadyczna rzadkość.
  pomidorki, zmniejsza ryzyko zachorowania. Też wydawało mi się, że bez chemii dam radę, ale na razie raz opryskałam właśnie wczoraj. Co do oprysków, nie wrzucam masowych hodowców do jednego worka. Niestety, po kupnych pomidorach czuję się strasznie, więc w okresie do 1 czerwca w ogóle ich nie jadam. Od ok 1 czerwca kupuję pomidorki co roku u tej samej pani na ryneczku...Nie wiem czy sama je hoduje, ale są znośne. I tak jak zjem ich więcej zaraz boli mnie brzuch, mam zgagę i krosty. Ktoś mógł by powiedzieć, że to ze mną coś nie tak, ale skoro tak, to czemu swoich mogę zjeść kilo , dwa w ciągu dnia i jest ok? I czuję się świetnie? Bo "chemii" jest mniej i nawożenie bardziej naturalne. Kto wie, może za rok juz nie będę używać sztucznych nawozów, albo ograniczę je do minimum. To jest możliwe, ale pomidor bez oprysku, tak zupełnie, to sporadyczna rzadkość.


 No chyba, że ktoś ma po 4 krzaczka z każdych warzyw ...a i tak jajkami i szpinakiem się przeje
  No chyba, że ktoś ma po 4 krzaczka z każdych warzyw ...a i tak jajkami i szpinakiem się przeje 




 Pomóżcie dziewczynie
  Pomóżcie dziewczynie  Przecież na pewno dzieje się coś złego, tylko co?! A może coś podgryza korzenie? Jeden z forumków pisał, jak turkuś mu zniszczył całą uprawę pomidorów
 Przecież na pewno dzieje się coś złego, tylko co?! A może coś podgryza korzenie? Jeden z forumków pisał, jak turkuś mu zniszczył całą uprawę pomidorów 
 :D
:D 










 
 
		
