Jejku, jejku, olaboga?!?!
Jak mnie tu dawno nie było, aż mi bardzo

.
Brakuje mi ostatnio czasu na wszystko. Do tego doszedł bardzo ostry ból kolana. Pod kolanem zrobiła się torbiel Bakera i do tego mam uszkodzoną łękotkę. W lipcu mam mieć zabieg. Już się boję!
Po zimie, z 47 róż zostało mi 7! Tak, aż siedem sztuk i to będę pewna jak odrosty na sto procent wyjdą z ziemi. Płakać się chce i wyć do księżyca. Tyle róż mi pomarzło mimo, że krzaczki były zabezpieczone kopczykami. Wielka szkoda. Daję im miesiąc czasu, jak coś wzejdzie to zostanie a jak nie to muszę korzenie wykopać i pomyśleć o nowych, paru sztukach. Kilka bylin też "zniknęło". Staruszka brzoskwinia, również, ostatnim mrozom się poddała. Parę gałązek żyje, chyba to jej ostatni rok.

aha, narcyzom sie oberwało, chyba wymarzły bo nie zakwitł ani jeden, tulipanom też się dostało i wiele ucierpiało i nie wzeszło. Podlewania mam sporu, dobrze że woda w studni jest. Dziś był bardzo ciepły, południowy wiatr i wieczorem musiałam jak można najlepiej, podlewać. A wiatr wysuszył ziemię na pieprz.
Oto kilka fotek tego co urosło.
Jutro postaram się zrobić świeże zdjęcia bo te powyższe były robione kilka dni temu a ciepełko zrobiło swoje.
