Och Elsi - żebyś wiedziała, że trudno ;-) CHociaż powiem Wam, że zakładać od nowa rabatki z tym bagażem doświadczenia, które nagromadziłam dzięki Wam, to zupełnie inna bajka ;-) Staram się robić wszystko z umiarem, no i przełamałam się do iglaków, bo jednak same chabazie straszace zimą przed domem, to nie to...posadziłam więc jałowce - Arnold i Blue coś tam, taki mały, i sosenkę i cyprysika "Sungold" ( drugiego jeszcze dokupię). Oprócz tego, tawułę Snowmound i śliwę dzieciecą (żelazna konsekwencja, już w zimie to tak zaplanowałam) , karaganę, w planach jeszcze jakaś sosenka szczepiona na kijku.
Krysiu - tak, strasznie sie cieszę, nie wiem do końca jeszcze jak to wszystko będzie wyglądać, ale baza już jest.
Aniu, a co - dokupiłam trzy mocne róze ( nie będę się martwić o suszę i mróz) - Lykkefund na ganek, Margueritte Hilling na front i Ballerinę (tę juz wiem, ze jutro przesadzę

). Klasyka to klasyka.
Oliwko - sugerowałaś, abym znalazła miejsce u siebie na magnolię gwiaździstą, i w sumie OInzynieria mi to załatwiła - ja tę magnolie mam od dwóch lat w dużej donicy, bo szukałam na nią miejsca, no i sięznalazło - będzie rosła właśnie tam, gdzie panowie nam wykopali dziurę.
Ave - miodunkę już dzieliłam, jest u mojej mamy. Ależ ona kaitnie! Już miesiąc, i cały czas ma nowe kwiaty. Coś niesamowitego, trudno znaleźć inny wiosenny kwiatek, które tak długo cieszyłby oko.
Co do kanalizacji, to trudny temat i dołujący, w tej chwili mamy rozkopaną jedną częśćogrodu, jutro jak Bozia pozwoli to panowie moze łaskawie przyjadę i przyłączą nas do dziękuję. Ale trzymajcie kciuki...ja nie wiem, jak to można tak robić projekt wykonawczy bez wizji lokalnej - i stąd te kłopoty...
Mieliśmy przez to doprawdy ciężki tydzień, do czego dołożyła się jeszcze nasza średnia córka...wiecie jak to jest, mówi się dzieciom, aby nie dotykały obcych zwierzątek, ale każde mysli, że go to nie dotyczy, prawda? A tu się trafił taki malutki słodziutki kotecek...i teraz jeździmy do Łańcuta na zakaźny na zastrzyki, a na drugi tydzień będziemy musieli jeszcze opowiedzieć naszą historię Sanepidowi. Pocieszające jest to, że te zastrzyki, wbrew legendom, nie są bolesne (i to, jak mnie pouczyła pani doktor, już od lat siedemdziesiątych ;-) No ale jakby nie było, jest to nieco uciążliwe...
Jejku, w ogóle tyle sie dzieje, szkoda mi zanudzać swoimi historiami, wiec może pokażę, co mam. Zakłądam, że na zdjęciach trafi sie tu i ówdzie jakiś element małej architektury, który zostawiła nam Inżynieria Rzeszów
Prunusy ;-)
Nowe rabatki ( część)
Kamulce & Co.
Chwasty ;-)
Milej niedzieli!