Dopiero można powiedzieć w zeszły piątek się zabrałam za moje róże. Wyniosłam te, które rosną w donicach.
Tu muszę się pochwalić, że wszystkie moje donicowe róże zimę przeżyły. No może nie do końca wszystkie, ale :
1. Róże jak stały zostały przeniesione do nieogrzewanego budynku gospodarczego, z jednym małym oknem. Budynek jest murowany. Z róż zostały obrane tylko liście chore, z plamami i te które sama odpadły.
2. Dwa razy zostały lekko podlane, ale nie w te największe mrozy. I tu: kilka donic jest ceramicznych - w nich szybciej przesycha podłoże i chyba tej wody było ciut za mało dla jednej róży - wygląda na zwiędnięta, ale nie łamie się jeszcze, jest taka pomarszczona, może uda się ją jeszcze na nogi postawić.
W donicach mam np. pnącą elfe. Ładnie już pokazały się przyrosty. W ogóle wszystkie mają ładne przyrościki już. Na razie stoją przy ścianie domu, w razie zimnych wiatrów czy coś to może jakoś tak będzie im lepiej.
Gruntowe ścięte do kopczyków. Wszystkie poza: New Down

, Leonardo da Vinci i Yvette Horner oraz Winchester Cathedral.
New Down - róża pnąca, miała tylko kopczyk. Pędy planowałam opatulać jak się zimno zrobi. I tak kupowałam zimową agrowłókninę, że jej ostatecznie nie kupiłam (tak długo ciepło było, że już odpuściłam myśli, że jakieś tęgie mrozy nastaną). New Down nie przemarzła, na pędach są już ładne przyrościki. Szok. Bo Rosarium U. musiałam ściachać do kopczyka, ale już widzę, że z każdej odnóżki puszcza pędy.
Leonardo da Vinci - wspaniale mnie zaskoczył, trochę musiałam obciąć, ale nie za dużo, jeden spory pęd jest żywy i puszcza już listeczki, więc go nie obcięłam, a nawet już mu podpórkę dałam.
Niestety chyba do wywalenia będą dwa Chopiny. Są w różnych miejscach posadzone, ponieważ się rozgałęziały mocnymi już pędami dość wysoko to miały wysokie kopce, dodatkowo wzmocnione, żeby się nie rozwaliły. I niczego żywego w nich nie widzę. Jeden niby coś tam puszcza chyba, ale ten drugi to jest ściachany mocno, równo z podłożem (poniżej kopczyka). Nie wiem czy coś z niego będzie.
Nie podoba mi się np. Kronenburg - na razie nic nie puszcza, Piano, Mr. Lincoln, to z tych, które bardzo lubiłam.
Rok temu Nostalgie nie były w ogóle opatulone, ani zakopcowane, bo mi ziemi brakło i cudnie odbiły. W tym roku kopce wzorcowe i róże bez oznak życia. Moje ulubione
Za to w ogóle nie zabezpieczone The Fairy - bo mi na nich nie zależy, żyją aż miło, puszczają, nawet z długich pędów (ale je obcięłam) - w weekend będę je przesadzać w inne miejsce.
Ogólnie nie jest dobrze. Na razie jeszcze czekam. Coś tam będę domawiać, co nie wejdzie w grunt to pójdzie do doniczek. Nie będę już powiększać ogrodu pod róże, poza jednym rządkiem dla tych The Fairy (a są 3, będą robiły za brzeżek rabaty w średnim kącie ogrodu - mało słońca)
Niektóre różyczki puszczają coś tam, ale tylko na przykład na jednym pędzie. I to np. tylko z jednego oczka - czy taką różę zostawiacie? Średnio będzie wyglądać, ale jakoś tak żal się rozstawać
