Majeczko, Wandziu, Gosiu, melduję, że ... musiałam, po prostu musiałam umyć choć jedno okno. Skończyło się na trzech

- reszta po świętach.
Poza tym pracowałam przy użyciu nowego szpadelka - noża do cięcia kantów rabat/trawnika. Rewelacyjna sprawa, bardzo dobry sprzęt i efekt zdecydowanie lepszy niż zwykłym szpadlem. Nie dokończyłam jeszcze wszystkiego, a dzisiaj chyba też się nie uda, bo pogoda deszczowa, więc trzeba będzie zaczekać do następnego tygodnia. Przedwczoraj zdążyłam złapać rozkwitające pierwsze kwiaty - nareszcie i ja się doczekałam. Wprawdzie dopiero dwie kępki krokusów rozkwitły, ale zawsze coś. Kolejne już wystawiają pączki, więc myślę, że lada dzień będzie ich więcej. Pierwsze zakwitły na klombie z piaskową ziemią, gdzie ostatnio posadziłam bratki.
W ogrodzie, gdzie więcej słońca, ale cięższa ziemia i więcej chłodu od wiatru, krokusiki wolniej rozkwitają - dopiero pierwsza kępka zaczęła się rozkręcać.
Zakwitły też moje ulubione leśne fiołki - całymi kępami kwitną na rabatach, w trawniku, gdzie się da - są prześliczne. Próbowałam sadzić białe, biało-fioletowe, różowe, ale wyginęły. Te, które tutaj przyszły same nie wiadomo skąd rosną coraz większymi kępami z roku na rok bez mojej pomocy.
I znowu bratki - tym razem w donicach:
A wczoraj na koniec prac w ogrodzie znalazłam w trawniku podbiał - czyli kolejny znak, że już naprawdę wiosna
