Widzę, że wątek wiejski to i goście z tych wstających z kurami
Na razie nowych zdjęć nie będzie, bo wczoraj tak się zapamiętaliśmy w robocie, ze nikt nie myślał o wyciąganiu aparatu

Przyjechała meblościanka...urody zdecydowanie bezkompromisowej, ale to życie, nie sesja do pisma wnętrzarskiego i ważne, że będzie gdzie trochę rzeczy rozpakować - w sumie dobrze, że na weekend zapowiadają kiepską pogodę, bo nie bedzie wyboru i trzeba bedzie się domem zająć

Wczoraj zaczęłam wysadzać irysy z przedogródka idacego pod drenaż, wysadziłam z 50 kłączy, a ledwo co zmianę widać....zostało ich jeszcze lekko licząc ze 200

Strasznie jestem ich ciekawa, bo jeśli przeżyją i przekwitną, to oprócz plantacji tui będziemy mieć drugą kosaćców. Odkryłam też dwie maleńkie dzikie różyczki, jak minie ochłodzenie, to muszę wysadzić w lepsze miejsce, bo biedaki gniotą się w krzakach w sadzie...no i wzięłam się za grabienie zeszłorocznych liści, co mi w końcu uświadomiło rozległość posesji... wydawało mi się, ze 25 arów to nie jakieś hektary, ale jak się 2 godziny nagrabiłam, a efektu prawie nie widać, to dotarło ile ziemi mamy
Co do zycia na wsi, to na razie same pozytywy: nie przygnała mnie tu chłopomania rodem z Wesela, więc liczyłam raczej na więcej trudności, niż zalet i czuję się miło rozczarowana. Przede wszystkim poczucie bezpieczeństwa: tu naprawdę się drzwi od domu w ciągu dnia nie zamyka, bo nie ma po co, jak się jedzie do sklepu to się auto na gazie zostawia i idzie, wczoraj w remizie zaczęli remont dachu, na noc zostawili auta zapakowane materiałami, wygladam dziś rano przez okno, a one stoją nietknięte....w mojej starej dzielnicy, do rana to by nawet śrubki od felg nie zostały

No i ludzie jacyś tacy życzliwie zainteresowani: oczywiście nie wiem, co mówią za naszymi plecami, ale oficjalnie wszyscy zagadują, interesują się, ale nie we wścibski sposób i sami oferują z pomocą.
No a najważniejsze jest to, że jak widzę, jak wszyscy odzyliśmy, jak nam się wstawać rano chce, jak moje dziecko, które w mieście trzeba było przekupywać, żeby na spacer poszło, tutaj gania po ogrodzie koty i samo oferuje się z pomocą przy grabieniu, to serce we mnie rośnie
I tym optymistycznym akcentem idę też po kawę i dalej do pracy
